Michał Boni

i

Autor: Piotr Kowalczyk

Michał Boni ZE ŁZAMI W OCZACH mówi o Smoleńsku [WIDEO]

2017-06-02 13:31

Tego nikt się nie spodziewał! Michał Boni mówiąc o sprawie katastrofy smoleńskiej na antenie radia TOK FM wzruszył się tak bardzo, że swoja wypowiedź kończył łamiącym się głosem, ze łzami w oczach! Europoseł PO powiedział o tym, co było w Smoleńsku: - To wraca w snach, to wraca w dramatach...

Michał Boni był w piątek rano gościem w radiu TOK FM. Z prowadzącym Jackiem Żakowskim mówił o katastrofie smoleńskiej, bo to właśnie on w kwietniu 2010 był odpowiedzialny za organizację państwowych pogrzebów ofiar tragedii. Był członkiem Międzyresortowego Zespołu ds. koordynacji działań do spraw wypadku. Najpierw Boni mówił spokojnie. Opowiadał, że bliscy ofiar mogli błędnie zidentyfikować zwłoki swoich zmarłych, bo działali w ogromnym stresie. Do tego chcieli jak najszybciej sprowadzić ciała zmarłych do Polski, by ich pochować. Przyznał jednak, że dziś z perspektyw siedmiu lat być może trzeba było postąpić inaczej, wstrzymać pogrzeby, ale wtedy to nie było do pomyślenia: -  Ale proszę sobie wyobrazić urzędnika, który staje naprzeciw zrozpaczonej rodziny i mówi: poczekajcie z tym pogrzebem. To jest kulturowy, emocjonalny element jakiegoś zamknięcia. Dziś po 7 latach możemy powiedzieć, że może pogrzeby trzeba było wstrzymać.

Zobacz: Gigantyczne zadośćuczynienie za cudze szczątki w trumnie ofiary Smoleńska?

Na temat pomyłek, do których jak wiemy doszło w Smoleńsku (fragmenty ciał innych osób, niż wskazywało na to nazwisko na trumnie), Boni powiedział wprost - trzeba przeprosić: - Trzeba powiedzieć "przepraszam" za to, jaka była skala pomyłek. Większość rzeczy była wykonywana przez Rosjan, myśmy tam byli gośćmi. Przepisy mówią wyraźnie, kto za co odpowiada.

Boni o katastrofie smoleńskiej ze łzami w oczach

Cały czas Boni mówił spokojnie, jednak, gdy Żakowski powiedział, że mimo wszystko trzeba żyć z tymi doświadczeniami z okresu katastrofy smoleńskiej, europoseł nie potrafił powstrzymać łez, a głos grzązł mu w gardle: - To wraca w snach. To nie są sprawy, do których można wracać ot tak sobie. Wtedy wykonując zadania w kwietniu 2010 r. byliśmy urzędnikami, ale i ludźmi i przyjaciółmi wielu osób, które wtedy zginęły - dokończył.