"Super Express": - PiS się rozpada, czy też przeformowuje szyki?
Prof. Andrzej Zybertowicz: - Polacy zasługują na to, by media problemy naświetlały proporcjonalnie do ich rzeczywistej rangi. Istotniejsza będzie rozmowa np. o debacie publicznej wokół sporów w PiS.
- W takim razie, jak pan ją ocenia?
- Wiele mediów prowadzi kampanię dezinformacyjną. Polskie społeczeństwo nie ma szansy przedyskutować najważniejszych problemów, z którymi boryka się nasz kraj. Zamiast tego roztrząsa się problemy PiS. Eksponowanie, np. na okładkach tygodników, sporów między kilkoma politykami, jest próbą pozbawienia Polaków zdolności racjonalnej oceny rzeczywistości. Są inne tematy, które powinny być dyskutowane przez media, szczególnie w czasie trwającej kampanii samorządowej.
Patrz też: Zareklamuj się w mediach lokalnych
- Czym więc media powinny się zająć?
- Platforma prowadzi kampanię pod hasłem dystansowania się od polityki. Niektórzy uczciwsi dziennikarze wskazali, że to manipulacja podważająca istotę demokracji. W demokracji partie z natury rzeczy troskę o dobro wspólne mogą wykazywać jedynie w ramach gry politycznej, a w kampanii PO próbuje kompromitować ideę polityki. Demokracja nie może uciec od polityki. Ucieczka od niej to jak ucieczka od demokracji, gdzie różne grupy interesów konkurują ze sobą według ustalonych reguł. Idzie o to, by te reguły były uczciwe. Media powinny zogniskować uwagę na tym wielkim oszustwie, które ma na celu utrudnienie obywatelom rozumienie tego, na czym polega zabieganie o interesy w demokracji. Inny przykład: Gdy "Gazeta Wyborcza" kilka dni temu poinformowała, że polskie tajne służby kontrolują Polaków o wiele intensywniej niż dzieje się to w innych krajach Unii Europejskiej, ta kwestia nie stanęła w centrum zainteresowania mediów. Nie zapytano: Czy w Polsce są takie zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa, o których rządząca ekipa nam nie mówi, czy raczej jest tak, że służby wymknęły się spod kontroli polityków?
- Ale przecież te tematy są obecne w mediach.
- Są spychane, za akceptacją dziennikarzy, na dalekie strony. Natomiast na czołówkach mamy spory w PiS. Media tym samym nie wypełniają roli czwartej władzy, która kontroluje państwo jako całość, lecz stają się wspólnikiem części polityków. Na tym polega problem z polską demokracją.
- Czyli Jarosław Kaczyński nie przewidział, że problemy PiS staną się głównym tematem mediów?
- Pewnie przewidział, ale uznał, że straty związane z działalnością rozłamową niektórych posłów mogą być większe niż ta nagonka medialna. Mógł też popełnić błąd w kalkulacji politycznej. A może liczył na przyzwoitość części mediów i się przeliczył?
Przeczytaj koniecznie: Leszek Miller: Polską rządzą trumny Piłsudskiego i Dmowskiego, prezes PiS chce dołączyć do nich trumnę Lecha Kaczyńskiego
- Na czym miałby polegać ten błąd?
- Może powinien poczekać do końca kampanii wyborczej. Jeśli jednak istniały obawy, że zostanie ona wykorzystana przez niektórych posłów do zbudowania frontu mającego rozbić PiS, to musiał dokonać wyboru, którego dokonuje dowódca na wojnie. Wybrać rozwiązanie rokujące mniejsze straty. To wybór bolesny, ale przywódca jest często rozliczany za efekt końcowy batalii, a nie straty ponoszone w czasie jednej bitwy.
Prof. Andrzej Zybertowicz
Socjolog, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu