"Super Express": - Protest kobiet okazał się frekwencyjnym sukcesem. Jak to się pana zdaniem stało, że rytualny i nieco teatralny spór o aborcję nagle przerodził się w realny gniew społeczny?
Dr hab. Rafał Matyja: - To wcale nie jest taki rytualny spór. Wielu młodych nie zna tego sporu z autopsji. Ostatnia poważna próba zmian w tej kwestii miała miejsce dziewięć lat temu i wielu nie ma prawa o tym pamiętać. Dla uczestników poniedziałkowych demonstracji był to realny problem. Dla części młodych dotychczasowe ustawodawstwo w tej sprawie jest naturalnym stanem rzeczy, a część po prostu domaga się jego liberalizacji. Stąd taka mobilizacja.
- Pana zdaniem PiS trochę nie docenił tego, jak Polacy mogą być w tej sprawie zdeterminowani?
- Nie powiedziałbym, że to kwestia niedoceniania problemu. W PiS zagrało coś, co kiedyś Czesław Bielecki w innym kontekście nazwał wypadkową oportunizmów. Z jednej strony mamy tę część rządzącej partii, która nie chce narażać się Kościołowi i psuć relacji z hierarchami, a z drugiej tę, która uważa, że nie należy drażnić społeczeństwa. Jakiś spin doktor wymyślił więc, że najlepiej ten protest zbagatelizować. Okazało się, że tak się nie da.
- PiS ma się czego obawiać? Bo to, że na ulice wyszli mieszkańcy dużych miast, to jedno, ale przecież protestowała także Polska powiatowa, która raczej kojarzy się z konserwatyzmem obyczajowym i wydaje się być bazą tej partii.
- Mnie to zupełnie nie zdziwiło. Myślenie bowiem, że w mniejszych ośrodkach ludzie wyznają wyłącznie poglądy prawicowe, to duża naiwność. Istnieje tam silna grupa o poglądach antyklerykalnych. I nie jest to wcale, jak to kiedyś można było sobie łatwo wytłumaczyć, postkomuna.
- Skoro to stan umysłu, to należy się spodziewać, że to trwałe przebudzenie polityczne tych ludzi?
- Myślę, że to wcale nie jest jednorazowa sprawa. Już zresztą marsze KOD pokazały, że w mniejszych miastach ludzie mają chęć głośno manifestować swoje poglądy i zabierać głos. Tym bardziej że coraz częściej aktywizują się tam ludzie młodzi. Dlatego ta mobilizacja może okazać się trwała. Ta aktywizacja wcale nie jest nowym zjawiskiem, które nagle dało o sobie znać w poniedziałek.
- Nie?
- Jest ono obecne już od jakiegoś czasu i to po różnych stronach sceny politycznej. Kukiz, Nowoczesna, Korwin i Razem to formacje, w których młodzi nie tylko ulokowali swoje głosy, ale także weszli na listy kandydatów. Jeśli zresztą rządy PiS będą trwały dłużej niż tylko jedną kadencję, to może się okazać, że te twierdzenia, iż młodzież idzie na prawo, były błędne. Może tu bowiem zagrać zwykła przekora. Przy silnie prawicowych rządach w sferze symbolicznej dojdzie po prostu do próby odreagowania oficjalnego tonu.
Zobacz także: Janusz Korwin-Mikke: Marsze