- Będąc na jego miejscu, nie rezygnowałbym z takiej ochrony. W wyniku afery taśmowej stracili stanowiska bardzo wpływowi politycy, oberwała Platforma Obywatelska, premier Ewa Kopacz. Oberwali biznesmeni z nimi powiązani, a także najbogatszy Polak. Wielu ludzi, także takich, o których jeszcze nie wiemy, może chcieć na niego wpłynąć - mówi "Super Expressowi" Jarosław Sokołowski ps. Masa. A wie, co mówi. Bowiem to jego zeznania jako świadka koronnego rozbiły mafię pruszkowską, czyli najsłynniejszą polską organizację mafijną, kontrolującą świat przestępczy w III RP.
Przypomnijmy. W piątek ujawniliśmy, że Łukasz N., kelner z restauracji Sowa i Przyjaciele i główny podejrzany o nielegalne nagrywanie kilkudziesięciu znanych przedstawicieli świata polityki i biznesu, znowu pracuje w swoim zawodzie. Jest kelnerem w jednej z modnych krakowskich restauracji, którą odwiedzają setki turystów. Nietrudno jest go rozpoznać. Ubrany w białą koszulę, z czerwoną muszką pod szyją i z kartą dań w ręku zbiera zamówienia. Do jednych zagaduje w języku angielskim, innym proponuje wyśmienitą kawę.
To właśnie Łukasz N. w trakcie śledztwa prowadzonego przez warszawską prokuraturę dokładnie opisał mechanizm podsłuchiwania i przyznał się do złamania przepisów prawa. Śledczy postawili mu zarzuty, za które grozi do dwóch lat więzienia.
Co ciekawe, jeszcze jakiś czas temu Łukasz N. miał non stop policyjną ochronę i korzystał z mieszkania operacyjnego Centralnego Biura Śledczego. Według naszych ustaleń dwukrotnie jednak z niej rezygnował na własną prośbę. - Chciał sobie ułożyć na nowo życie i normalnie funkcjonować. Nie możemy mu tego zabronić - mówi nam jeden ze śledczych znających kulisy afery taśmowej.
- Trudno zrozumieć jego decyzję. Jeszcze raz podkreślam, ja bym z ochrony na jego miejscu nie rezygnował - ocenia Jarosław Sokołowski ps. Masa.