Mariusz Dzierżawski: Seksedukatorzy deprawują dzieci

"Super Express": - W ramach akcji "Stop pedofilii" zgłosiliście projekt nowelizacji Kodeksu karnego. Pojawiły się głosy, że nowe przepisy mogą oznaczać wyrzucenie ze szkół edukacji seksualnej.

Mariusz Dzierżawski: - To nieprawda. Taka jest opinia seks-

edukatorów. Projekt ustawy składa się z dwóch zdań i mówi o tym, że publiczne propagowanie i zachęcanie małoletnich poniżej lat 15 do aktywności seksualnej i dostarczanie im środków do takiej aktywności będzie karane tak samo jak propagowanie pedofilii, czyli grzywną lub karą pozbawienia wolności do lat dwóch. Nie ma nic o seksedukacji. Jeśli ktoś uważa, że to jest wyrzucanie edukacji seksualnej ze szkół, to widocznie wyobraża on sobie, że seksedukacja to zachęcanie małoletnich do aktywności seksualnej.

- Czy z tego nie wynika, że rodzice, którzy będą sami chcieli uświadamiać swoje dzieci w sprawach seksu, mogą być uznani za pedofilów?

- Jeśli ci rodzice będą zachęcać swoje dzieci poniżej 15. roku życia do aktywności seksualnej, to będą traktowani jak osoby, króre propagują pedofilię. Ale nie wyobrażam sobie, że normalni rodzice zachęcają do tego tak młode dzieci.

- Można sobie jednak wyborazić sytuację, że ojciec daje swojemu małoletniemu synowi prezerwatywę. Będzie podlegał pod ten paragraf?

- To musiałby rozstrzygnąć sąd.

- Taka sprawa trafiałaby do sądu?

- Jeśli już trafiłaby do sądu, to cały łańcuszek ludzi będzie musiał się nad nią pochylić i sprawdzić, czy ten zapis został naruszony. Ja nie jestem ani sędzią, ani prokuratorem. Ale ten zapis w ustawie wydaje mi się oczywisty. Propagowanie aktywności seksualnej wśród dzieci powinno być karane.

- Jak będzie wyglądała edukacja seksualna w szkołach po tej ustawie? Każda rozmowa o seksie może być uznana za propagowanie zachowań seksualnych lub dostrczanie środków, czyli wiedzy, ułatwiających podejmowanie takich zachowań.

- W tej chwili w szkołach są lekcje z wychowania do życia w rodzinie i one nie są w żaden sposób zagrożone przez naszą inicjatywę. Zagrożeni czują się seksedukatorzy, którzy już kompletnie bezprawnie grasują po szkołach. Oni są deprawatorami, którzy zachęcają dzieci do aktywności seksualnej.

- To jest zachęcanie, a nie uświadamianie? Z niewiedzy dotyczącej seksualności wynika wiele poważnych problemów, z którymi młodzież nie potrafi sobie poradzić.

- Seksedukacja instruktażowa została wprowadzona w wielu krajach Europy Zachodniej, we Francji, Niemczech, Wielkiej Brytanii. Rezultaty to wcześniejsza inicjacja seksualna, znacznie większe zagrożenie chorobami wenerycznymi, więcej ciąż u małoletnich, więcej aborcji. Seksedukacja, jaką planuje się w prowadzić w Polsce, nie spowoduje zmian na lepsze, tylko na gorsze. To już zostało wypróbowane. Mówienie, że to przed czymś ustrzeże dzieci, to tylko mydlenie oczu.

- Jeśli nie edukacja seksualna, to zgoda na to, że dzieci będą edukować się same, m.in. oglądając pornografię w Internecie. A to bardzo wypaczony obraz prawdziwego seksu.

- To rodzice powinni wprowadzać dzieci w sprawy seksu. W tym kierunku zmierza nasza inicjatywa. Chcemy pokazać rodzicom, że ich dzieci są zagrożone, bo fachowcy od seksedukacji to deprawatorzy. W krajach, gdzie jest rozwinięta seksedukacja, dzieci również wchodzą na strony pornograficzne w Internecie. Gdyby seksedukatorzy chcieli coś robić przeciw pornografii, toby to robili. Rozbudzają dzieci seksualnie i napędzają biznes pornograficzny.

- Wielu rodziców nie uświadamia swoich dzieci, zostawia ten temat. Kto podejmie odpowiedzialność za te dzieci?

- Dlatego trzeba uświadamiać rodziców. Seksedukację popierają tylko lobbyści branży pornograficznej i aborcyjnej. Wielu rodziców daje się na to nabrać i dlatego prowadzimy naszą kampanię.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail