Marek Sawicki: Koalicja z PO to nie sielanka

2011-03-20 15:43

- PSL ma zdolność koalicyjną - mówi w rozmowie tygodnia "SE" Marek Sawicki. - Koalicja jest szorstka, ale stabilna. Od roku 1989 pierwszy raz realizując program, nie przenosi wewnętrznych sporów na forum publiczne - dodaje.

"Super Express": - PiS określa pana złym i niewspierającym rolników ministrem. Pańska reakcja na te słowa?

Marek Sawicki: - Przewrotnie chciałbym podziękować PiS za złożenie wniosku o wotum nieufności dla mnie.

- Z czego tu się cieszyć?

- Przez ostatnie trzy lata o rolnictwie w mediach podawano bardzo mało informacji. Wiadomo, że zainteresowanie można wzbudzić tylko wtedy, kiedy dzieje się coś złego. W kierowanych przeze mnie działach gospodarki wszystko szło normalnie i sprawnie, więc media się tym nie interesowały. To zdenerwowało kolegów z PiS.

Przeczytaj koniecznie: Minister rolnictwa Marek Sawicki: Cukier stanieje, nie róbcie zapasów

- Nie chodzi o brak rolnictwa w mediach. To nie jest wyznacznik skuteczności dla opozycji...

- Mam zostać ukarany za nieuwzględnienie w priorytetach polskiej prezydencji tematyki rolnictwa, brak planów na wspólną politykę rolną po roku 2013. Ale na temat priorytetów trwa wciąż w rządzie dyskusja. Decyzje nie zostały podjęte. Będzie czas na ich ogłoszenie. Mam jednak wrażenie, że tak naprawdę ocena mojego funkcjonowania przez ostatnie trzy lata w resorcie i przyszłość wspólnej polityki rolnej są dla PiS mało istotne.

- Co jest zatem dla nich istotne?

- Koledzy z PiS przypomnieli sobie o rolnictwie, bo zbliżają się wybory. Jak zwykle rolnicy traktowani są przez nich instrumentalnie. Byli potrzebni Kaczyńskiemu w czasie kampanii prezydenckiej, aby mógł się z nimi zaprezentować na wspólnym zdjęciu przy rosole.

- Koledzy z PO w czasie głosowania staną za panem murem, jak za ministrami Grabarczykiem i Klichem?

- Jak zawsze rodzą się obawy. Wierzę w to, że nie tylko koalicjant mnie obroni, ale także efekty mojej pracy w rządzie.

- Za PSL ciągnie się dług wobec państwa za kampanię z 2001 roku. Czy to, że Rostowski i Tusk nie zgadzają się na rozłożenie go na raty, nie spowoduje napięć przed wyborami?

- Do takich działań PO jesteśmy przyzwyczajeni. Zresztą podobne stosował SLD. Obecna sytuacja jest odrobinę niezrozumiała, bo innym podmiotom spłaty odsetek nie wypominano.

- W partii nie jest nerwowo?

- Na razie spokojnie czekamy na werdykt Trybunału Konstytucyjnego. Być może czeka na nie również minister Rostowski i dlatego nie podjął jeszcze decyzji. Powiem szczerze, że nie brak pieniędzy rozsadza partie czy struktury polityczne. Najczęściej jest to ich nadmiar.

- Możliwe, że na nadmiar pańska partia nie będzie narzekać. Jeśli nie spłacicie długu, nie dostaniecie kredytu na kampanię parlamentarną...

- Damy sobie radę. Wiele partii startowało bez pieniędzy i sobie radziło.

Patrz też: Marek Sawicki (PSL): Prezes Pawlak nie jest wodzem!

- Jest plan kampanii bez pieniędzy?

- Proszę się nie obawiać, do kampanii przystępujemy nie tylko przygotowani organizacyjnie, ale z przyzwoitą kasą.

- Nie jesteście w kieszeni Platformy? Od jej polityków zależy, czy pieniądze zwrócicie, czy nie.

- Dla nas w tej chwili nie jest to sprawa, którą musimy się zajmować.

- Tusk to twardy gracz w koalicji?

- Dziś dla miękkich graczy w polityce nie ma miejsca.

- PSL nie byłoby z PO bardziej po drodze, gdyby jej liderem był np. Schetyna? Pokazał już nieraz, że potrafi jednoczyć różne środowiska.

- Do tej pory to Tusk pokazał, że może jednoczyć ludzi. I nie nam decydować o tym, kto będzie liderem w Platformie.

- PSL podoba się koalicja z PO?

- W kategoriach estetycznych najczęściej rozmawiam o kobietach, kwiatach albo sztuce. Koalicja jest szorstka, ale stabilna. Od roku 1989 pierwszy raz realizując program, nie przenosi wewnętrznych sporów na forum publiczne.

- W rozmowach z kolegami z PSL nie narzekacie na współpracę w koalicji?

- To jest twarda męska współpraca. Nie oszukujmy się - sielanki nie ma. Są trudne problemy i trudne sprawy, z którymi przychodzi nam się mierzyć.

- PSL ma tradycję opuszczania koalicji tuż przed wyborami...

- To nie jest żadna tradycja. Tylko raz opuściliśmy koalicję. Innym razem nas wyrzucono. Do trzech razy sztuka. W tej chwili mamy szansę na to, aby realizować swój program do końca kadencji.

- Nie odnosi pan wrażenia, że PO czasem torpeduje pomysły PSL? Przykładem jest minister Fedak, której inicjatywy w sprawie OFE spotkały ostrą reakcję ministra Boniego.

- To jest naturalna rywalizacja obu ministrów, którzy mają sympatię do tego czy innego obszaru politycznego. Natomiast trzeba pamiętać, że kwestia OFE rozpoczęta przez PSL dwa lata temu w tej chwili znajduje swój finał i pełną aprobatę, wręcz parasol ochronny ze strony ministrów Boniego i Rostowskiego. PSL zrobiło w tej sprawie wszystko, co było do zrobienia. Teraz niech tę reformę dokończy minister finansów.

- Mało kto wie, jakie naprawdę macie zdanie o niektórych ważkich sprawach. Chocby OFE. Głos PSL to głos minister Fedak?

- Gdyby nie miała poparcia PSL, pewnie nie głosiłaby tego, co głosi.

- Nie zazdrości pan pani minister, że tak dużo się o niej mówi w mediach?

- Był taki czas, że też byłem często w mediach. Ostatnio znów jestem. Mówiąc poważnie, minister Fedak jest w mediach nie tylko z powodu OFE, ale także jej nowatorskich pomysłów w kwestii żłobków, wsparcia rodziny i polityki społecznej. Gratuluję, a nie zazdroszczę.

- Jest pan spokojny, kiedy patrzy pan na słupki poparcia dla PSL?

- Zdecydowanie. Powiem, że mam nawet satysfakcję. Jeszcze niedawno w sondażach balansowaliśmy na granicy progu wyborczego. Mieliśmy dwukrotnie niższe poparcie od SLD. W wyborach do sejmików wojewódzkich, które są podobne do wyborów parlamentarnych, przegoniliśmy partię Napieralskiego.

- Niektóre badania dają wam ok. 4,5 proc. poparcia. To oznacza, że w Sejmie możemy was nie zobaczyć...

- Podobnie było przed wyborami samorządowymi. Wtedy dawano nam 2-3 proc. Wynik wyborczy pokazał, że sondaże były mocno zakłamane. Trzeba zapytać, czy sondaże odzwierciedlają, czy raczej kształtują opinię publiczną. W takich warunkach trudno tworzyć listy.

- Nie będziecie mieli problemów z ich skompletowaniem? W partii chłopskiej wyraźnie dominują mężczyźni. Jakim cudem wypełnicie parytet o liczbie kobiet na listach.

- Przełamujmy stereotypy o PSL! Kobiet nam nie brakuje. W ostatnich wyborach na Mazowszu na siedem okręgów w pięciu liderkami były kobiety. Żadna partia w regionie nie miała takiej reprezentacji. Proszę się więc nie martwić.

- Nie robicie łapanki na kobiety?

- Inni mają z tym większy problem.

- Od jakiegoś czasu trwa giełda możliwych koalicji powyborczych. Was nikt nie bierze pod uwagę...

- To jest głębszy problem. Być może wynika z braku zainteresowania mediów lub jednostronnego przedstawiania PSL. Być może to my sami za to odpowiadamy? Nie potrafimy sobą zainteresować? Nawet jeśli w niektórych sondażach mamy 9 proc., to media komentując je, nie mówią o nas. Najbliższy Naczelny Komitet Wykonawczy i Rada Naczelna będą musiały się tym zająć.

- Chyba trochę przykro, że jesteście jak niechciana panna, prawda?

- O możliwych koalicjach będziemy dyskutowali po wyborach. Wszelkie układanki nie mają żadnego znaczenia. Wyborcy zadecydują, kto się z kim ułoży w sprawie koalicji.

- Liczy pan, że znowu będziecie języczkiem u wagi, który zdecyduje o być albo nie być któregoś rządu?

- Jedno jest pewne - PSL ma zdolność koalicyjną. Jeśli powtórzymy wynik z samorządów, jest duża szansa, że kolejną kadencję będziemy współrządzić z PO.

- Jaki jest optymalny oczekiwany wynik PSL w wyborach? Ile musielibyście dostać, żeby zacząć zastanawiać się nad zmianą lidera?

- To jest pytanie, które wraca przy każdych wyborach. Dla nas na razie jest istotne, żeby na nowo zaprezentować swój program, poprawić komunikację z mediami i odpowiednio dobrać listy wyborcze. Nie chodzi tu tylko o 35 proc. pań, ale także o to, żeby znalazły się na nich osoby powszechnie szanowane, co na pewno przełoży się na dobry wynik.

- Po tych wyborach okaże się więc, że prezes Pawlak jest jednak niezatapialny?

- Wybory pokażą, że prezes Pawlak jest być może wieczny (śmiech).

- Po wyborach prezydenckich mówiło się, że przebywający na urlopie minister Bury przejmie stery w partii.

- Widocznie umówili się z Pawlakiem, że Bury pozostanie na urlopie (śmiech).

- Przymusowym?

- Nie sądzę. Nawet sobie nie zdajecie sprawy, jak bardzo PSL jest wewnętrznie rozdemokratyzowany.

- Nie jest to trochę problem? Taki np. Janusz Piechociński napsuł krwi prezesowi, opowiadając się za głębokimi zmianami w kierownictwie partii.

- Nie jest u nas tak jak w niektórych partiach? Tam, jeśli ktoś wypowiedział się niezgodnie z linią, najczęściej ścinano mu głowę. U nas każdy ma możliwość swobodnego wypowiadania się - i Kłopotek, i Piechociński, i Żelichowski.

- Nie ma pokus, żeby Żelichowskiego odesłać na emeryturę? Nie dość, że mówi innym głosem niż partia, to jeszcze jako skarbnik odpowiedzialny jest za rozliczenia.

- O jego emeryturze zadecydują wyborcy. Nie ma podstaw, żeby go obciążać za złe prowadzenie rachunków partii. Za nami się po prostu ciągnie ogon złej interpretacji przepisów wyborczych.

Marek Sawicki

Minister rolnictwa, poseł i członek władz PSL