Na szczęście w czasie Euro spotkało nas tylko jedno nieszczęście. Otóż zabrakło słów, by wyrazić radość, szczęście i rozmiary skoku cywilizacyjnego. Prezenter wiadomości TVP, podniecony skanduje zachwyty i pieści słowem premiera po meczu Polska-Grecja. Zgodnie z zasadą, że życie nie pieści, więc pieść się sam, rządzący i ich dziennikarze uprawiają nieustanny samogwałt werbalny. Towarzyszy temu wypity chyba z mlekiem matki antysemantyzm. Bełkot nic nie znaczących słów zalewa nas od rana do wieczora. Telewizyjni tyrani samogwałtu zmuszają zagranicznych kibiców, by zrobili im dobrze i popieścili organy władzy. A obcokrajowcy nie mają wyboru i powtarzają do kamery, że Polska to piękny kraj, Polacy są wspaniali, a Polki najpiękniejsze. Zmuszanie do komplementowania Polski przez obcokrajowców to typowy objaw polskich postkolonialnych kompleksów. Musi nas pochwalić ktoś z zagranicy, byśmy poczuli się dobrze. Rząd w samozaspokojeniu swoich chuci PR-owskich doszedł do takiej wprawy, że może robić dobrze każdemu kibicowi sowieckiemu. Rząd na poważnie potraktował żart Antoniego Słonimskiego z lat 70. Felietonista ten jako szef polskiego PEN Klubu został zapytany przez goszczącego w Polsce przewodniczącego pisarzy radzieckich, gdzie może zrobić siusiu. Pan może wszędzie, zażartował Słonimski.
Hanna Gronkiewicz-Waltz i Donald Tusk wyprzedzają rosyjskie potrzeby. Wszechrosyjscy kibice nie zdążyli złożyć wniosku o przemarsz narodowy 12 czerwca, a już wyszła polska służka spod łóżka. Prezydent Warszawy, a następnie premier zapewnili, że jeśli kibice rosyjscy złożą wniosek o przemarsz to zgodę mają już w kieszeni. Rosjanie w ostatniej chwili złożyli wadliwy wniosek, który w sobotę został poprawiony w magistracie. Obawiając się jednak, że terminy zostały przekroczone, prezydent Warszawy lansuje nową doktrynę prawną. Według jej prawników marsze kibiców na stadion to normalka i żadna zgoda Rosjanom nie jest potrzebna. Ewa Stankiewicz została wylegitymowana i usunięta spod Stadionu Narodowego, bo jej demonstracja była nielegalna. Co prawda manifestacja, w której uczestniczy mniej niż 15 osób nie potrzebuje zgody, ale umiejętność liczenia nie jest wymagana w Straży Miejskiej. „Solidarni 2010” nie mogą liczyć na władze miasta. Rosjanie zawsze mogą liczyć na panią prezydent, która bez ich zgody nawet pomnika nie odważy się ruszyć. Kiedy na warszawskiej Pradze z powodu budowy metra trzeba było przesunąć pomnik tzw. sowieckich wyzwolicieli, H.Gronkiweicz-Waltz poprosiła o zgodę władze rosyjskie.
Nikt tak nie zaspokoi Rosjan jak nasza bufetowa wsparta przez samego premiera. A ten zachęcał, by Polacy razem z sowieckimi kibicami pod sztandarami z sierpem i młotem maszerowali na stadion w najbliższy wtorek.
Nie wiem, co Tusk zażywa, i czy jeszcze czuje ciepły smoleński uścisk Putina, ale są jakieś granice samogwałtu. Jeśli Stanisław Ciosek, wieloletni ambasador w Moskwie, przestrzega przed marszem rosyjskich kibiców, to ktoś premierowi wstrzyknął głupiego Jasia. Samogwałt ma wiele zalet co widać w mediach. Rozładowuje nieokiełznane rządze podobania się władzy dając krótkotrwałą przyjemność. Też tak potrafię, przypominając, że trzy lata temu w Krynicy premier obiecał euro w Polsce. I słowa dotrzymał.
Niestety samogwałt uprawiany nieustannie może wywołać zgorzel członka nawet tak wspaniałego rządu. Objawy tego już widać.