W ubiegły piątek Lojanta Pieńkowska z różową Thun w TVN 24 odprawiły egzekwie nad caracalami. Niewiasty dotknięte inteligencją bezobjawową perswadowały tak, jakby na świecie była tylko jedna fabryka śmigłowców, czyli Airbus Helicopters. Zerwanie umowy z Francją pozbawi polską armię śmigłowców na zawsze, sugerowały te dwie nieumundurowane funkcjonariuszki "całej prawdy całą dobę". Czeka nas wiele dób tej prawdy, co potwierdzają spontanicznie liczni obrońcy interesów francuskich w mediach i w polityce. Instruktorowi lotów na drzwiach od stodoły Bronkowi Komorowskiemu akurat się nie dziwię. Nazwał on skandalem rezygnację z caracali, bo sam w trakcie kampanii prezydenckiej nieodpłatnie reklamował kontrakt z Airbus Helicopters. A przecież Francja tylko nas tak wyróżniła, oferując caracale w cenie dwa razy wyższej niż te sprzedawane w innych krajach. Cóż, noblesse oblige, toteż teraz obliżemy się smakiem po tych doskonałych śmigłowcach. Wyróżniały się one tym, że mogło do nich wejść dużo komandosów, jednak bez środków transportu. Żaden gazik ani jeep nie mógł wjechać na pokład caracala. Komandosi mogli co najwyżej zabrać rowery pancerne lub niskopodłogowe hulajnogi, bowiem tylko taki sprzęt przechodził przez wąskie drzwi śmigłowca. Producenci caracali zakładali zapewne, że po lądowaniu desantu środki transportu dla komandosów dojadą o własnych siłach.
Zobacz: Dr Jarosław Flis: Ta strategia nie pomaga opozycji
Oczywiście, gdyby wojsko wylądowało na wyspie, trzeba by wysłać amfibię, najlepiej z Lojantą Pieńkowską, różową Thun i Bronisławem Komorowskim. Ale cóż, skończyły się żarty, jak ogłosiły niewiasty na "czarnym marszu" i Franek Holland odwołał wizytę w Polsce z powodu caracali. Piszę tak pieszczotliwie o prezydencie Francji, bo mam przed oczyma jego obraz, jak w kasku opadającym mu na czółko na motorowerze zasuwa ulicami Paryża do kochanki. Jest nadzieja, że mimo odrzucenia caracali wojny francusko-polskiej nie będzie, a śmigłowce będą dostarczać fabryki w Świdniku i w Mielcu. Dotychczasowe rządy okupacyjne nie dostrzegały polskich producentów, tak w przypadku zakupu pendolino, jak i planowanego nabycia caracali. A co ma do tego Kisiel, czyli śp. Stefan Kisielewski? Otóż pod koniec życia wypowiedział on prorocze słowa: "Pocieszam się, że ta stara k.a Francja odcierpi jeszcze za naszą krzywdę - zawsze nas zdradzała i sprzedawała".