Gdyby Moskwa odłączyła to zasilanie, reżim legendarnego rewolucjonisty upadłby w ciągu kilku miesięcy. System ten nie był w stanie stworzyć niczego poza ogłupiającą, czyli kastrującą umysły propagandą. Przepraszam, Kuba jednak produkowała znakomite cygara i rum Cuba libre wytwarzane w niewolniczych warunkach. Cóż, cały zniewolony naród pod wodzą tyrana Castro walczył o wolność, a więc o coś, co było zakazane w tym kraju. Podobno castrowani przez lata Kubańczycy byli biedni, ale szczęśliwi, jak wspomina goszcząca na jachcie u Fidela Castro Monika Jaruzelska. Nikt tak romantycznie nie kastrował jak Castro, co potwierdziła sterylizowana umysłowo od dzieciństwa córka Jaruzelskiego. Dziś, kiedy krwawy dyktator kopnął w kalendarz, wzruszającymi słowy opiewają go i Jean Klaun Juncker, szef Komisji UE, i Federica Mogherini, była komunistka. Dla tych wszystkich, którzy chwalą dokonania ostatniego romantycznego rewolucjonisty, zorganizowałbym grupę rekonstrukcyjną w dawnych koszarach gen. Batisty w Hawanie. A właśnie tam kompan Castro, psychopatyczny Che Guevara, przesłuchiwał "wrogów rewolucji". Zaczynał zwykle od wyrywania paznokci lub miażdżenia jąder swoim ofiarom. Na wykastrowanych, jak Juncker, a zwłaszcza Mogherini, nie zrobi to większego wrażenia, ale legendarny Che Guevara potrafił także zabić w trakcie śledztwa. Dewiant ten stał się niebezpieczny dla samego Castro, więc ten wyekspediował go z Kuby, a następnie zamordował przez nieznanych sprawców. Skąd taka sympatia europejskich elit do Castro? Ano stąd, że to ich brat w wierze totalitarnej, który kastrował umysły Kubańczyków. Eurokraci tymczasem rozwinęli kastrację umysłów, dyktując multi-kulti, gender, związki homoseksualne i inne politycznie poprawne dewiacje. Śmierć Castro dla europejskich castratów to bolesna strata. A do tego jeszcze zwycięstwo Trumpa, więc ich świat jest poważnie zagrożony. Władza zdegenerowanych europejskich elit opierała się na skutecznej kastracji umysłów obywateli. Kastruję, więc jestem - taki dogmat obowiązuje wśród rządzących postępaków UE. Zmiana preferencji wyborczych w Europie, a zwłaszcza w USA wskazuje, że narody mają dość dalszego kastrowania umysłów przez dyktaturę kastratów.
Marek Król: Kastruję, więc jestem
W kabarecie Tey pod koniec lat 70. Zenon Laskowik straszył, obwieszczając, że mężczyźni masowo uciekają z Kuby. - A to dlaczego? - pytał Bogdan Smoleń. - Bo tam panuje Castro - odpowiadał Laskowik. Dowcip był może nie najwyższych lotów, ale jego przesłanie dokładnie trafiało w sedno komunistycznego systemu. Sterylizował ten reżim dusze i umysły obywateli, by utrzymać się przy władzy. Niestety, wykastrowane społeczeństwo nie było w stanie niczego wytworzyć. Amerykańskie siedemdziesięcioletnie limuzyny jeżdżące do dziś na Kubie były tego potwierdzeniem. Kubańczycy żyli z trofiejnego, czyli z tego, co pozostawili Amerykanie. Przez cały czas rządów tyrana Castro Kuba była na sowieckiej kroplówce finansowej, wspierana także przez inne demoludy.