Marek Król

i

Autor: Prończyk

Marek Król: Dyktatura szatniarzy

2015-06-15 4:00

Język jest jak nóż. Można nim pokroić szynkę. Tym samym nożem można wcześniej zaszlachtować wieprza i zrobić jego sekcję zwłok. Rozkładające się padło PRL potraktował swoim skalpelem językowym niezapomniany Stanisław Bareja. Twórca "Misia" i wielu innych komedii z czasów, gdy Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej, powraca w szczytowej fazie niedorozwoju III RP.

Skoro żyjemy w złotej epoce, jak zadekretował były Komorowski, to musiały powrócić językowe bareizmy. Ostatnio szczególnie często cytowano słowa z debaty między szatniarzem a Ryszardem Ochóckim, który domagał się swojego płaszcza. Nie mamy pańskiego płaszcza, i co pan nam zrobisz? - stwierdził kierownik szatni PRL wobec natrętnego Ochóckiego. Tenże Ochócki był takim symbolem obywatela, który domaga się swego okrycia od państwa szatniarzy. Do dzisiaj dyktatura szatniarzy trzyma się nieźle. Oto szatniarz Tusk zobowiązał się do wyjaśnienia nagrań sitwy rządzącej do września ubiegłego roku. Słowa rzecz jasna nie dotrzymał, i co mu zrobicie, kiedy teraz jest kierownikiem szatni w Brukseli. Płaszcze znikają z szatni Ewy Kopacz. Prochowiec Bartłomieja Sienkiewicza odszedł ze służby publicznej, skrojony przez najlepszych międzynarodowych krawców. Płaszcz Radka Sikorskiego nieoczekiwanie wraca do Bydgoszczy. Zniknęła też kurtka Karpińskiego i kapota Arłukowicza. Nie mamy płaszczy, i co nam zrobicie obywatele - mówi Ewa Kopacz. Dzięki dynamicznej nowelizacji prawa od 1 lipca br. nagrania debat cham life'u rządzącego staną się bezużyteczne w sądzie. Posłowie PO i PSL wprowadzili w naszym systemie prawnym amerykańskie pojęcie owocu zatrutego drzewa. Nielegalne nagrania na przykład u Sowy i Przyjaciół nie będą mogły być użyte jako dowód w ewentualnych procesach sądowych. W sensie prawnym takich nagrań nie ma, bo zostały przeprowadzone potajemnie bez zgody nagrywanych. Nie mamy pańskiego płaszcza, powie szatniarz prokurator każdemu, kto na podstawie tych nagrań złoży doniesienie o przestępstwie. I choć Belka z Sienkiewiczem potajemnie spiskowali, jak sfałszować wybory za pomocą dodruku pieniędzy, to coś takiego w ogóle się nie wydarzyło. Zapobiegliwi szatniarze prokuratury już wcześniej umorzyli śledztwo wobec tych dwóch niewinnych ludzi, nie dopatrując się znamion przestępstwa w ich potajemnych ustaleniach. Maładcy Seremeta obawiali się zapewne, że posłowie rządzący mogą nie zdążyć wyhodować na czas owoców zatrutego drzewa. Dyktatura szatniarzy, jak widać, ma się dobrze. Jeżeli ktoś z czytelników będzie się domagał swojego płaszcza, to radzę poczekać do jesieni, kiedy rozpocznie się zamykanie szatni, bo nie szatniarzy.

Zobacz: Paweł Lisicki: Pan Stonoga nie jest Snowdenem