Paweł Lisicki

i

Autor: Damian Klamka Paweł Lisicki Redaktor naczelny „Do Rzeczy”

Paweł Lisicki: Pan Stonoga nie jest Snowdenem

2015-06-14 17:03

Jasne, że można się cieszyć, iż ktoś zagrał na nosie prokuraturze; można się wyśmiewać z nieudolnej akcji policji, która nie potrafiła zablokować przecieku. Ale czy to jest powód, żeby kogoś uznać za bohatera? Jeśli tak, to bardzo nisko ustawilibyśmy poprzeczkę bohaterstwa.

„Super Express”: – Zbigniew Stonoga w swoich wypowiedziach po opublikowaniu akt „afery taśmowej” kreował się na bohatera. Jest nim?
Paweł Lisicki: – Prawdę powiedziawszy, nie mówiłbym w tym przypadku o żadnym bohaterstwie. Po pierwsze, należy przypomnieć, że już kilka miesięcy temu materiały, które ujawnił Zbigniew Stonoga, zostały dosyć szczegółowo omówione przez tygodnik „Wprost”. Najważniejsze sprawy zostały także omówione w prowadzonym przeze mnie tygodniku. Wcześniej media upubliczniły nagrania wielu rozmów, które były w aktach.
– Czyli trochę odgrzewany kotlet?
– Tak. O bohaterstwie można by mówić wtedy, kiedy mielibyśmy do czynienia z powszechną zmową, polegającą na tym, że opinii publicznej nie przekazuje się dostępnej wiedzy i ktoś jeden przełamuje tę zmowę, przebija mur milczenia i ujawnia ją opinii publicznej.
– Na kogoś takiego Stonoga się kreuje. Na Facebooku pisał, że „dotąd w historii polskich afer nikt nikogo nigdy za nic nie rozliczył. Czas najwyższy to zmienić. Taki jest motyw mojego działania”.
– Owszem, na kogoś takiego się kreuje. Ale jedyne, co jest w tym wszystkim nowe i o czym wszyscy piszą, to fakt, że w tych aktach podane są nazwiska i adresy oficerów śledczych czy szefa CBA. Z całą pewnością nie jest to powód do chwały. Ujawnienie akurat tych informacji uważam za szkodliwe. Podawanie danych osób, które zajmują się zwalczaniem przestępczości, jest oczywistym narażeniem ich zdrowia i życia i utrudnia tę walkę.
– Niektórzy już kpią, że Stonoga jest polskim Edwardem Snowdenem, który, przypomnijmy, ujawnił tajemnice amerykańskiej NSA. Z kolei Stonoga pokazał, że prokuratura nie potrafi upilnować swoich dokumentów.
– Jedyny zarzut, jaki można postawić prokuraturze, znając te dokumenty, jest taki, że prokurator prowadzący śledztwo nie domagał się utajnienia danych świadków i pokrzywdzonych. Inna sprawa, że w całym tym postępowaniu prokuratorskim wokół afery taśmowej toczy się tylko jedno śledztwo w sprawie prywatyzacji Ciechu. Wszystkie inne kwestie, jak rozmowa Bartłomieja Sienkiewicza z Markiem Belką czy Sławomira Nowaka z Andrzejem Parafianowiczem, zostały zamknięte, bo uznano, że nie ma czego badać. To powinien być główny zarzut do prokuratury.
– Tyle prokuratura, a co z tym Snowdenem?
– Z całą pewnością pan Stonoga nie jest naszym Snowdenem. Amerykanin ujawnił rzeczy, o których opinia publiczna zupełnie nie wiedziała, a pan Zbigniew Stonoga? Nie zrobił nic nowego.
– Czyli raczej szkodnik niż bohater, skoro jego największym wkładem jest ujawnienie danych osobowych świadków i oficerów?
– Wydaje mi się, że tak. Jasne, że można się cieszyć, iż ktoś zagrał na nosie prokuraturze; można się wyśmiewać z nieudolnej akcji policji, która nie potrafiła zablokować przecieku. Ale czy to jest powód, żeby kogoś uznać za bohatera? Jeśli tak, to bardzo nisko ustawilibyśmy poprzeczkę bohaterstwa.
Rozmawiał Tomasz Walczak

Paweł Lisicki. Redaktor naczelny tygodnika „Do Rzeczy”