Marcinkiewicz skradał się po Warszawie niczym szpieg. - Caramba! - mógłby rzec były premier niczym bohater bajki "Porwanie Baltazara Gąbki". Skąd taka metamorfoza? Przecież jeszcze kilka lat temu Marcinkiewicz miał wszystko, o czym mógł marzyć polityk! Sympatię Polaków, stanowiska i kochającą rodzinę! Wtedy jednak zapragnął być innym Donem: Don Juanem.
ZOBACZ: Józef Oleksy dla Super Expressu: Wziąłem Marcinkiewicza bo chciał być prezesem!
I niczym legendarny kochanek wdał się w płomienny romans z Isabel z Brwinowa. To jednak nie wyszło mu na dobre. Bowiem z cieszącego się autorytetem i szacunkiem polityka szybko wraz z barwną partnerką stali się obiektem żartów i kpin. Stracił też lukratywne posady. Wielu powodów do dumy więc nie ma. I najwyraźniej zamiast błyszczeć na salonach, jak rysunkowy Don Pedro, przemyka w cieniu, unikając ciekawskich spojrzeń i zaczepek przechodniów.