"Super Express": - Z nagrań rozmów przedstawicieli Amber Gold wynika, że służby doskonale wiedziały o tym, że toczy się afera, a jednak nie podjęto środków takich, jak choćby zabezpieczenie finansów klientów.
Marcin Kierwiński: - Są to nagrania z czasu, gdy służby już zajmowały się sprawą Amber Gold, a Marcin P. i Katarzyna P. niebawem zostali zatrzymani. Dlatego można stwierdzić, że służby spełniły swoją rolę.
- W jednej z rozmów Marcina P. pada jednak zdanie o tym, że zatrudniał on syna premiera i dopóki Michał Tusk pracował w OLT, krzywda im nie groziła. Czy syn Donalda Tuska nie był czasem "tarczą ochronną" dla interesów Marcina P.?
- Po pierwsze, trudno uznawać za wiarygodne słowa kogoś, kto lada moment może być skazany za bardzo ciężkie przestępstwo, i wszystko wskazuje na to, że to przestępstwo popełnił. Natomiast Michał Tusk jest bez wątpienia ofiarą w tej sprawie.
- Są też słowa o PLL LOT. W rozmowie żony Marcina P. z bratem padło stwierdzenie, że wystarczyłby jeszcze miesiąc, a LOT zostałby sprzedany.
- Jak powiedziałem - rozmowy kogoś, kto najprawdopodobniej, mówię najprawdopodobniej, bo nie zapadł jeszcze prawomocny wyrok, popełnił poważne przestępstwo, nie mogą być uznane za w stu procentach wiarygodne, podchodzę do nich z dużą dozą ostrożności. Na pewno nie tego typu ludzie decydowaliby o rynku lotniczym w Polsce.
- Ale w ostatnim czasie wyniki finansowe Polskich Linii Lotniczych LOT zdecydowanie się poprawiły. Niektórzy łączą to z faktem, że zmieniła się władza, a za poprzedniego rządu na LOT po prostu nikomu nie zależało.
- Owszem, wyniki te się poprawiły, ale tylko dziecko jest w stanie uwierzyć w to, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w błyskawicznym czasie finanse dużej firmy się poprawią. Oczywiście PiS chętnie mówi, że wystarczyło zmienić władzę i kondycja LOT się polepszyła, jednak w rzeczywistości ta sytuacja jest dobra właśnie dzięki decyzjom naprawczym, które zapadły za rządów PO.