Rachel Ehrenfeld: Mamy się czego obawiać w Egipcie

2011-02-07 14:45

Bracia muzułmanie są zagrożeniem - twierdzi ekspert ds. terroryzmu Rachel Ehrenfeld. - Bractwo lubi przyjmować różne twarze, ale tak naprawdę jego głównym celem jest utworzenie panislamskiego, światowego kalifatu. Oczywiście realizują tę utopię na rozmaite sposoby, ale ich powiązania z ugrupowaniami terrorystycznymi nie pozostawiają złudzeń co do tego, jaki charakter może przybrać ich polityka

"Super Express": - Bractwo Muzułmańskie przystąpiło do rozmów z władzami Egiptu. Wygląda na to, że chce zostać jednym z głównych graczy w tym kraju. Czy powinniśmy obawiać się tej organizacji?

Dr Rachel Ehrenfeld: - Zdecydowanie tak. Bractwo lubi co prawda przyjmować różne twarze, ale tak naprawdę od momentu powstania tej organizacji w latach 20. jego głównym celem jest utworzenie panislamskiego, światowego kalifatu, który zaprowadziłby rządy prawa koranicznego. Oczywiście realizują tę utopię na rozmaite sposoby, ale ich powiązania z ugrupowaniami terrorystycznymi nie pozostawiają złudzeń co do tego, jaki charakter może przybrać ich polityka, gdy będzie taka potrzeba. I gdyby mieli przejąć władzę.

Przeczytaj koniecznie: Egipt: Policja rozjeżdża ludzi - YouTube 18+

- Członkowie egipskiego Bractwa Muzułmańskiego podkreślają, że odcinają się od związków z ugrupowaniami terrorystycznymi. Wszystkie ugrupowania, które są z nimi wiązane, zostały założone przez byłych członków Bractwa.

- Przede wszystkim należałoby zapytać, czy jest sens wierzyć w takie deklaracje. Koran jest jedyną ze świętych ksiąg, która dopuszcza stosowanie kłamstwa wobec niewiernych. Islam wręcz pochwala, jeżeli "dla sprawy" schowasz się za kłamstwem. Polacy, którzy przez lata żyli w komunizmie, świetnie zdają sobie sprawę z tego, jak bardzo może się różnić oficjalne stanowisko od tego, co tak naprawdę myślą ludzie.

- Liderów Bractwa złapano na takim mijaniu się z prawdą?

- Oczywiście! Choćby tych, którzy reprezentują Bractwo w Europie i Wielkiej Brytanii. W wypowiedziach dla zachodnich stacji wygłaszają na poczekaniu frazesy o umiłowaniu pokoju, miłości między ludźmi. W arabskich mediach te same osoby nawołują zaś do zabijania izraelskich dzieci. Uzasadniają to w ten sposób, że przecież dzieci kiedyś dorosną i staną się żołnierzami. Uważają, że trzeba ich traktować jak wojskowych... To zresztą charakterystyczne dla liderów Bractwa. Wiele rzeczy, które zostałyby uznane za skandaliczne bądź co najmniej kontrowersyjne, jest wypowiadanych wyłącznie w mediach arabskojęzycznych. Nie przypadkiem ich główne dokumenty programowe dostępne są głównie w języku arabskim. Nie ma "oficjalnych tłumaczeń".

- W wielu zachodnich mediach pojawia się opinia, że są fundamentalistami, ale nie aż tak radykalnymi, że daleko im do talibów...

- Większość komentatorów nie czyta po arabsku, więc nie dociera do nich wiele wypowiedzi liderów Bractwa. Stąd często fałszywa opinia o Bractwie jako ugrupowaniu stroniącym od przemocy. To zabawne, bo przecież nawet mottem tej organizacji jest wezwanie do dżihadu (świętej wojny) i śmierci na ścieżce Boga jako nadziei... W zachodnich mediach można znaleźć wiele dość naiwnych analiz dotyczących Bractwa Muzułmańskiego. Jest to dziwaczne, bo program i poglądy Bractwa, nawet te głoszone otwarcie, w kwestii poszanowania mniejszości religijnych, praw kobiet itp. są dla Zachodu nie do zaakceptowania. Ileż w tych samych tytułach można było jednak znaleźć naiwnych tekstów dotyczących komunizmu w latach 60., 70. czy 80.? Program Bractwa, ze względu na jego międzynarodowy charakter, jest modyfikowany zależnie do miejsca, w którym realizują swoje cele. Słyszał pan być może o dokumencie nazywanym "Projekt"?

Patrz też: Egipt: Krew w Kairze. Protestujący twierdzą, że obrońcy Mubaraka to policyjni prowokatorzy w cywilu

- Słyszałem. Dziwny tekst, wzywający do międzynarodowej świętej wojny i zniszczenia zachodniej cywilizacji. Szczerze mówiąc, myślałem, że to fałszywka.

- Niestety, to nie fałszywka, choć rozumiem, że jego lektura może sprawiać takie wrażenie. "Projekt" jest programem Bractwa, opisującym strategiczne cele, które stawia ono sobie w Europie bądź Ameryce Północnej. Problemem jest też to, że politycy niezbyt chętnie sięgają po takie dokumenty, by nie być uznanymi za ksenofobów czy rasistów. Wolą więc udawać, że nie ma sprawy, bądź zepchnąć problem na następców.

- Te powiązania z grupami terrorystycznymi to coś więcej niż sympatyzowanie bądź usprawiedliwianie?

- To także współfinansowanie, wsparcie organizacyjne. Te powiązania z Hamasem, Hezbollahem, grupami wchodzącymi w skład al Kaidy, a nawet bin Ladenem są ewidentne. Z Bractwem związanych jest też wiele drobnych ugrupowań dżihadystów. I oczywiście jest to trudne do namierzenia, bo Bractwo w Europie czy Stanach zaleca ukrywanie przynależności. Ciekawe zalecenie jak na pokojową organizację miłującą pokój...

- Na ile Bractwo w Egipcie różni się od tego w innych krajach?

- Bractwo Muzułmańskie to w istocie jedna wielka organizacja mająca swoje przedstawicielstwa w różnych krajach. To coś w rodzaju wielkiej międzynarodówki. Takie porównanie z komunizmem nie jest zresztą nieuzasadnione. Dla ludzi takich jak działacze Bractwa islam jest doktryną nie tylko religijną, ale i polityczną. I podobnie jak komunizm ma ambicję kształtować i obejmować każdą dziedzinę ludzkiego życia. Społeczną, polityczną, świecką i religijną. Te różnice w różnych krajach, o których mówi się przy okazji Bractwa, nie różnią się też w proporcjach aż tak bardzo od tego, jak różniły się między sobą rozmaite reżimy i partie komunistyczne. Ale wszystko powstało na tej samej podstawie i było zagrożeniem dla cywilizacji.

- Są w stanie przejąć władzę w Egipcie? W opinii ekspertów mogą liczyć na 20-25 proc. poparcia...

- Bractwo liczy tam, jak twierdzi, około 600 tysięcy członków. Nawet w 80-milionowym kraju to znacząca siła, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że wiele osób może z nimi sympatyzować. Co więcej, liderami Bractwa są ludzie dość dobrze wykształceni, potrafiący manipulować masami i opinią publiczną. Obaw przed nimi nie kryją przywódcy egipskich chrześcijan. Przypomnijmy też sobie wybory w Palestynie. Ilu ludzi spodziewało się kiedyś, że w Strefie Gazy bezproblemowe zwycięstwo odniesie Hamas?

Dr Rachel Ehrenfeld

Wykładowca Columbia University, szef American Center for Democracy

Nasi Partnerzy polecają