Mamy powody do wstydu

2010-05-06 7:15

Pod Smoleńskiem, w miejscu, w którym w katastrofie lotniczej 10 kwietnia zginął prezydent, jego żona i 94 osoby, do tej pory znaleźć można fragmenty rzeczy należących do tragicznie zmarłych.

Nic wielkiego, urwany mankiet ze spinką, pusty portfel, wkładkę z buta, zabłocone 100 zł. Świadkowie z Polski, którzy zaledwie kilka dni temu pojechali do Katynia, twierdzą, że miejscowi przeszukują z torbami ważne dla nas i dla naszej pamięci miejsce. Co do nich wsadzają?

Przeczytaj koniecznie: Rozmowa z Janem Pospieszalskim o filmie, który wywołał burzę (WYWIAD)

Mamy powody do wstydu. Po tragedii nasze państwo dołożyło wszelkich starań, aby ciała ofiar katastrofy szybko i z godnością zostały sprowadzone do Polski. I tak się stało. Organizacja pochówków w czasie narodowej traumy wzbudzała respekt. Pełna szacunku, przezroczysta logistyka, właśnie taka, jaka powinna być, żeby nie zakłócać żałoby.

Wczoraj całą Polskę obiegły wstrząsające w swojej wymowie zdjęcia ze Smoleńska. Urwanego mankietu ze spinką, pustego portfela... Tych rzeczy nie powinno tam być. Należały do polskich ofiar katastrofy. Rosjanie nie oczyścili należycie i nie zabezpieczyli miejsca tragedii. Ale to nie tylko ich wina. Powinnością naszych służb dyplomatycznych było zadbać o to, żeby nie został tam nawet jeden guzik z marynarki czy żakietu kogoś, kto 10 kwietnia leciał do Katynia. Nasze państwo o to nie zadbało. Mamy powody do wstydu.