"Super Express": - Czy widząc zdjęcia Czesława Kiszczaka transportowanego do szpitala w Gdańsku, też pomyślał pan, jak niektóre osoby publiczne w naszym kraju, że to niehumanitarne?
Łukasz Kamiński: - Nie widzę nic niehumanitarnego w takim traktowaniu. Czesław Kiszczak miał szansę sam stawić się na badania, nie skorzystał z niej.
- Można było też odnieść wrażenie, że termin badania generała wybrano nieprzypadkowo, aby 13 grudnia nie było go w Warszawie, gdzie planowano manifestację przed jego willą?
- Nie sądzę, aby był tu związek. Decyzja sądu zapadła kilka tygodni temu, gdy nie było jeszcze zapowiedzi demonstracji.
- Za jakie konkretne zbrodnie jest ścigany Czesław Kiszczak, a za jakie powinien być? Mam na myśli np. jego pracę od 1945 r. w stworzonej przez Sowietów Informacji Wojskowej, a następnie Wojskowej Służbie Wewnętrznej?
- Trwający proces dotyczy odpowiedzialności za stan wojenny. Czesław Kiszczak z pewnością ponosi odpowiedzialność za wiele innych czynów, związanych np. z działalnością w Informacji Wojskowej. Ta formacja komunistycznego państwa powszechnie uznawana jest za zbrodniczą.
- Dlaczego w takim razie od ćwierć wieku nie udało się prawomocnie skazać Kiszczaka?
- Głównym problemem jest udowodnienie indywidualnej winy. Polskie prawo nie zna pojęcia odpowiedzialności zbiorowej. Tymczasem znalezienie dowodów po tak wielu latach jest bardzo trudne. Pamiętać też należy o świadomym zacieraniu śladów wielu zbrodni jeszcze przed 1989 r.
- Wśród Polaków panuje dość powszechna opinia, że komunizm w naszym kraju nie został osądzony. Mówi się, że na przeszkodzie stanęły porozumienia okrągłego stołu, potem brak "woli politycznej". Co pana zdaniem zaważyło na abolicji dla komunistycznych zbrodniarzy w III RP?
- Moim zdaniem najważniejszym czynnikiem jest zbyt późne rozpoczęcie systematycznego ścigania zbrodniarzy komunistycznych. Innymi słowy - zbyt późne powołanie Instytutu Pamięci Narodowej.
- Czy jest jeszcze szansa, aby żyjący zbrodniarze komunistyczni ponieśli choćby symboliczną karę za udokumentowane zbrodnie?
- Tak, jest to wciąż możliwe. I nie chodzi tylko o karę symboliczną. W ciągu ostatnich tygodni zapadły dwa wyroki skazujące funkcjonariuszy UB na kary bezwzględnego pozbawienia wolności.
- Słychać głosy, również w samym Instytucie Pamięci Narodowej, że problem leży po stronie pionu śledczego IPN, czyli Głównej Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, której postępowania mają być przewlekłe i nieskuteczne?
- Prokuratorzy IPN oskarżyli do tej pory blisko pięciuset komunistycznych zbrodniarzy. To wielokrotnie więcej niż w latach 90., gdy ściganie było łatwiejsze - żyło więcej świadków i podejrzanych. To nasi prokuratorzy postawili przed sądem Jaruzelskiego i Kiszczaka w procesie o stan wojenny. Nie oznacza to, że nie można działać skuteczniej. Rozmawiam o tym z prokuratorami.
- W rocznicę wprowadzenia stanu wojennego IPN od lat prowadzi akcję "Zapal Światło Wolności". Na czym ona polega?
- Nawiązujemy do gestu św. Jana Pawła II i prezydenta Ronalda Reagana z grudnia 1981 r. Apelujemy, aby na znak pamięci o ofiarach stanu wojennego, wszystkich, którzy wówczas ucierpieli, wystawić 13 grudnia o 19.30 w oknach świece. To także gest solidarności z tymi, którzy dzisiaj walczą o wolność w różnych miejscach na świecie.
- A co pan sądzi o takiej formie manifestowania, jak zbieranie się przed willą Jaruzelskiego, a w tym roku - wobec śmierci tego pierwszego - przed willą Kiszczaka? Pokazujemy tam, że pamiętamy o ofiarach 13 grudnia 1981 r., jak i domagamy się osądzenia żyjących winnych, w tym Kiszczaka właśnie.
- Tak długo, jak sprawcy zbrodni nie zostaną osądzeni, należy się tego domagać. Manifestacja zwraca uwagę opinii publicznej na ten problem, przypomina sprawcom o ich odpowiedzialności, ma też na pewno znaczenie dla rodzin ofiar. Nie czują się one samotne w swoim żądaniu sprawiedliwości.
- Czy tak jak w przypadku Wojciecha Jaruzelskiego będzie pan protestował przeciwko pochówkowi Czesława Kiszczaka na Powązkach Wojskowych w Warszawie?
- Trudno rozmawiać o pogrzebie żyjącej osoby. Mam nadzieję, że Czesław Kiszczak zdąży ponieść odpowiedzialność za swoje czyny. A gdy przyjdzie jego czas - liczę, że nie będę miał powodu do protestu.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail
Zobacz: Zdaniem Naczelnego. Stanisław Drozdowski: ... a Kiszczak się śmieje [OPINIE SUPER EXPRESS]