I włosy stanęły mi na głowie. Bo producenci nie piszą prawdy o składnikach swoich produktów, sprzedają nam jedzenie zanieczyszczone odchodami i wirusami. Słowem wszyscy ONI chcą mnie zabić, a co najmniej otruć - dygotał z wściekłości szwagier.
Powtarzam, chcą mnie ZABIĆ I OTRUĆ. Bo nie rozumieją oszuści jedni, że nie ma normalnego masła z 82-procentową zawartością oleju roślinnego. Jak również nie rozumieją takiego drobiazgu, że kiedy kupuję serdelki z indyka, to może dlatego, iż nie przyswajam zbyt dobrze wieprzowiny, z której ten indyczy przysmak warzą.
A obdarzając mnie salmonellą w moich ukochanych rodzynkach, są przy tym zupełnie bezkarni. Bo pozbawiony przez zatrucie sił i ducha, w życiu nie wpadnę na myśl, że to nie z jaj salmonella ta. Ale jak znam życie, ci wszyscy, co chcą mnie zabić i otruć, dostaną po mandacie i tyle. A ja kazałbym im do końca życia wpieprzać to, co sprzedają. Inaczej nie zrozumieją, że truć nie wolno.