Dziennikarka wp.pl przywołała sondaż SE.pl, w którym pytano, czy satyrykom wolno żartować z wypadku prezydenckiej limuzyny na autostradzie A4. Z tego zdarzenia żartował właśnie m.in. Tomasz Lis. Majewski był jednak bardzo krytyczny względem jego żartu, mówiąc: - Beznadziejny żart Lisa: "Dzięki Bogu nic się nie stało. Aż strach pomyśleć co by było, gdyby samochód uderzył w brzozę". Nie powinien się w ogóle za to brać, bo nie ma poczucia humoru. Żaden z niego satyryk.
Następnie kontynuował: - Jest szalenie zdolnym dziennikarzem i niech tak zostanie. Jestem wielbicielem jego swobody. Ja się zawsze denerwowałem na antenie, a on jest w tym wszystkim bardzo naturalny. Ale nie rozumiem tego, co ostatnio robi. Polityczny program nie powinien polegać na tym, że zaprasza się do studia tylko niezadowolonych z władzy i wszyscy razem zgadzają się w tym, że są niezadowoleni. Dla mnie Lis stał się po prostu politykiem i powinien albo szybko założyć partię, albo wstępować w struktury już istniejącej. Widać, kiedy puszczają mu nerwy.
Jak się kolejny raz potwierdziło- świat jest mały. Okazuje się, że Majewski zna lidera KOD, Mateusza Kijowskiego z czasów szkolnych. Jak wspomniał: - Znam Mateusza Kijowskiego, bo razem chodziliśmy do szkoły. Pewnego dnia mojej żonie ktoś wpadł w oko w internecie: "taki fajny, zarośnięty ten lider KOD-u". Mówię do niej: "pokaż tego gościa". I okazało się, że to Mateusz (...)Jego tata był najmłodszym profesorem matematyki w Polsce. Bardzo dobrze pamiętam Mateusza - zawsze kochały się w nim wszystkie dziewczyny. Był bardzo tajemniczy. Ja się zawsze wydurniałem - stąd moje akcje zawsze leciały w dół. Z wygłupiającym się nikt nie chciał się spotykać. A Mateusz Kijowski był super zdolny z matematyki. Co nie przeszkodziło mu powtarzać klasy, podobnie zresztą było ze mną. Ale i tak był świetny.
Majewski dodał również, że bardzo nie podoba mu się sytuacja, w której skarży się mocno na własny kraj w rozmowie z zagranicznymi mediami. Dopytany, czy chodzi mu np. o Lisa bądź Sławomira Sierakowskiego przywołał ciekawą anegdotę związaną z tym drugim: - Na przykład. Zresztą Sławkowi Sierakowskiemu jeszcze jednej rzeczy nie mogę wybaczyć. Kiedy byłem Ędwardem Ąckim, wymyśliłem sobie taki greps, że będę na manifie szukać żony. Tam jest zawsze dużo kobiet. Pierwszym pytaniem, które zadawałem, było: "czy umie pani zrobić porządnego schabowego?". Niestety, mało co nie dostałem tam prawdziwego łomotu. Kazia Szczuka, Wanda Nowicka reagowały fajnie. A jak zobaczył mnie Sławek Sierakowski, to usłyszałem taką wiązankę, że mnie zamurowało. Znajoma, która tam była, broniła mnie: "Sławek, o co ci chodzi, przecież to są jaja?". A on swoje: "nie, wyp…ć z tym pajacem". Było naprawdę ostro.
Zobacz także: Grupiński i Kamiński porównują "na fantazji": Marsz KOD jak pielgrzymka papieska Jana Pawła II