Leszek Miller, Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz

i

Autor: Wojciech Olkusnik/East News, JACEK DOMINSKI/REPORTER, Marcin Smulczynski/Super Express

Były premier punktuje PiS ws. Smoleńska

Milller: Macierewicz manipulował, Kaczyński na tym korzystał

2022-09-14 5:06

Po 12 latach „dochodzenia do prawdy”, fałszywej pobożności kapłanów „zamachu smoleńskiego”, comiesięcznego cyrku urządzanego pod ochroną policyjnych kordonów, oskarżeń pod adresem członków komisji państwowej badających wypadek TU-154 o służalczość wobec Rosji, a wobec Tuska o spisek zawiązany z Putinem, zobaczyliśmy w „Czarno na białym” (TVN24), jak Antoni Macierewicz manipulował faktami, nagraniami z wnętrza samolotu, na czym polegały fałszerstwa, którymi były naszpikowane prezentowane publicznie symulacje „zamachu” - pisze w najnowszym felietonie dla "Super Expressu" Leszek Miller.

Doszli…

Po 12 latach „dochodzenia do prawdy”, fałszywej pobożności kapłanów „zamachu smoleńskiego”, comiesięcznego cyrku urządzanego pod ochroną policyjnych kordonów, oskarżeń pod adresem członków komisji państwowej badających wypadek TU-154 o służalczość wobec Rosji, a wobec Tuska o spisek zawiązany z Putinem, zobaczyliśmy w „Czarno na białym” (TVN24), jak Antoni Macierewicz manipulował faktami, nagraniami z wnętrza samolotu, na czym polegały fałszerstwa, którymi były naszpikowane prezentowane publicznie symulacje „zamachu”. Zasadniczy dowód, że to był tragiczny w skutkach wypadek – na zamówienie podkomisji smoleńskiej – dostarczyli naukowcy z amerykańskiego Narodowego Instytutu Badań Lotniczych z uniwersytetu w Wichita. Potwierdzili, że lecący już tuż nad ziemią tupolew uderzył skrzydłem w drzewo, odwrócił się do góry kołami i spadł na ziemię. O żadnym wybuchu mowy nie ma. Za analizę amerykańskich naukowców zapłaciliśmy 8 mln zł, ale ponieważ nie potwierdzała ona kłamstwa, została w raporcie podkomisji w ogóle pominięta. Nie przyjęto jej do wiadomości! Komisja Macierewicza kosztowała już 30 mln. zł i „pracuje” nadal.

Nie zapominajmy jednak, dla kogo Macierewicz pracuje, kto na jego kłamstwach zbudował potęgę PiS i zdobył władzę. To nikt inny jak Jarosław Kaczyński.

Ten wypadek nigdy nie powinien był się zdarzyć. Wielokrotnie to mówiłem, powtórzę raz jeszcze: ludzie w samolocie do Smoleńska dzielili się na tych, którzy mogli wszystko, i tych, którzy nie mogli nic. Gdyby Lech Kaczyński wydał polecenie przerwania lotu albo gdyby pilot zachował się zgodnie z procedurami, wszyscy by żyli. Pilot jako dowódca statku powietrznego miał obowiązek polecieć na bezpieczne lotnisko, mimo że dowódca Wojsk Lotniczych, który stał mu nad głową, podpowiadał: „Zmieścisz się śmiało”. Sprawcy katastrofy byli w samolocie i sami ponieśli w niej śmierć, pociągając za sobą ponad 90 niewinnych.

Jarosław Kaczyński to wie, ale z premedytacją wykorzystał okazję, by stworzyć mit założycielski swojego ruchu. Ruchu niszczącego, bo zbudowanego na kłamstwie. Ono stało się codziennym pokarmem PiS, powietrzem, którym PiS oddycha. Przez 12 lat modlił się fałszywie, zerkając, czy kamery go dobrze widzą, co miesiąc zapowiadał, że „dochodzi do prawdy”, siał nienawiść wszędzie, gdzie mógł, pozyskiwał każdego, kogo mógł, łącznie z Kościołem – współbudowniczym tego monstrualnego oszustwa.

Reportaż „Siła kłamstwa” wybił Kaczyńskiemu spod nóg smoleńskie wywyższenie.