Leszek Miller

i

Autor: Andrzej Lange Leszek Miller

Leszek Miller: Lustro dla Żakowskiego

2015-06-17 4:00

Różne plagi spadają na polityków, a jedna z najdotkliwszych to słowo. Złapać polityka za słowo - co za sprawa! Przyszła mi ta refleksja do głowy, gdy znalazłem w Internecie zbitkę tego, co w 2006 roku premier Tusk mówił o aferze z tzw. taśmami Renaty Beger i co potem o taśmach nagranych w restauracji Sowa i Przyjaciele. Słowo jednak to taki diabeł, który każdego może złapać za gardło. Dziennikarza również. Nawet takiego wytrawnego stołownika różnych politycznych jadłodalni jak redaktor Jackek Żakowski, który nie bacząc, co mówił wczoraj, dziś na prawo i lewo mianuje, dymisjonuje, batoży, odsyła na emeryturę.

Gdy pierwsza fala nagrań uderzyła w premiera Tuska, Żakowski jak przystało na wiernego żołnierza PO mówił: - W Polsce są tysiące dziennikarzy, kilkudziesięciu z nich zaangażowało się bardzo emocjonalnie w walkę z rządem Tuska. (.) wznoszą okrzyki, aby Tusk podał się do dymisji. To już się robi groteskowe. Gdy jednak druga fala nagrań uderzyła w Ewę Kopacz, Żakowski nie jest już tak wyrozumiały. Radzi, by premier walczyła o 30-proc. poparcie - ale, uprzedza, ta strategia wymagałaby dymisji nie kilku ministrów, tylko dymisji premiera.

Rok temu nic nie zapowiadało klęski prezydenta Komorowskiego, rok temu PO "nie miała z kim przegrać". Teraz już ma. Szybko zatem Żakowski przestawia zwrotnice, odcina ogon i z pozycji herolda PO przechodzi na pozycję publicysty "niezależnego". Nie zauważa przy tym, że robi się to groteskowe. Mimo to redaktor z zapamiętaniem szuka winnych tego, co stało się 10 maja i co dzieje się teraz. Znalazł ich w "elitach" i chłoszcze je bezlitośnie - za postępujący rozkład publicznej oświaty i służby zdrowia, za system emerytalny, który tak zreformowano, żeby elity miały dobrą starość, a reszta cokolwiek. Tylko - czyj to dorobek? Czy nie ukochanego przez pana redaktora premiera Tuska i elit PO-PSL? Wcześniej Żakowski tego nie widział, teraz przejrzał na oczy? Przecież i on jest członkiem tych elit, co słusznie mu przypomniano. Scena jednak się zatrzęsła, redaktor ogłasza więc, że ratunek może przyjść z OPZZ, gdzie dziś zbierają się różne nurty lewicy, by rozmawiać o wspólnym programie i liście wyborczej. Niestety, tak jak kiedyś redaktor swatał mnie na różne sposoby z PO, dziś, w tym samym radiu radzi mi: - Panie Leszku, trzeba się pakować. Pan Żakowski dowodzi, jak trudna jest walka z własnymi urojeniami i jak cienka jest granica między byciem zabawnym a byciem śmiesznym. Dlatego z dziesiątków komentarzy, które pojawiały się w Internecie, opisujących niepokojący okres publicystycznego wzmożenia żurnalisty, wybrałem najprostszy, a na dodatek cenzuralny. Panie Żakowski, powiedz pan to samo sobie przed lustrem!

Zobacz: Sonda: Największa FAJTŁAPA polskiej polityki to ...