Poseł był zawieszony w partii od jesiennych wyborów. Powodem była afera obyczajowa z jego udziałem. Jak ujawnił wtedy "Super Express", podczas kampanii wyborczej na policję zgłosiła się żona Zbonikowskiego. Twierdziła, że polityk ją pobił i ukradł jej telefon. Śledczy nie postawili jednak posłowi zarzutów, bowiem po kilku dniach zostały one wycofane.
Jednak tuż po wybuchu afery PiS zawiesił Zbonikowskiego i nie życzył sobie, żeby polityk startował z list wyborczych partii do Sejmu. - Nie głosujcie na Zbonikowskiego! - apelował na naszych łamach Joachim Brudziński (48 l., PiS). Jeszcze mocniej wypowiadał się prezes Kaczyński. - Ja tu widzę na sali osobę, która nie powinna się tu znaleźć - nie jest tu zaproszona, bo spadła poniżej pewnego poziomu i bezprawnie powołuje się na znak Prawa i Sprawiedliwości - mówił Kaczyński na wiecu w Toruniu.
Zbonikowski jednak wystartował z list PiS, dostał się do Sejmu i jak widać jego dawne winy zostały mu szybko wybaczone. - Minione miesiące to był dla mnie bardzo trudny czas i cieszę się, że ten okres jest już za mną - powiedział poseł Radiu PiK.
ZOBACZ: Sąd sprawdzi majtki posła PiS