Łukasz Warzecha

i

Autor: Andrzej Lange

Łukasz Warzecha: Wojna o Tuska, czyli o pietruszkę

2017-03-10 3:00

Jeszcze kilka tygodni temu rząd PiS wcale nie był zdeterminowany, aby rozpocząć wielką bitwę przeciwko odnowieniu mandatu Donalda Tuska jako przewodniczącego Rady Europejskiej. Wydawało się, że górę weźmie racjonalna kalkulacja: Tusk ma poparcie tak wielu krajów, że w ewentualnym głosowaniu nie mamy szans. Sprzeciw warto zgłosić, ale na tym trzeba by poprzestać.

Mniej więcej trzy tygodnie temu gdzieś w strukturach władzy została podjęta decyzja, że sprawa w gruncie rzeczy drugorzędna zostanie uznana za absolutny priorytet. Od tego czasu mamy w kraju propagandową ofensywę. Jej celem jest nie tyle dowiedzenie, że Tusk źle współpracuje z rządem lub nie broni polskich interesów - bo to wszystko oczywiste - co raczej przekonanie wyborców, że niewybranie Tuska na drugą kadencję jest sprawą życia i śmierci. Dlaczego - tego już nikt nie wyjaśnia. Niektórzy komentatorzy snują megalomańskie wizje, w których polska batalia przeciw Tuskowi ma być początkiem rozwalania dotychczasowych struktur faktycznej władzy w UE, sprawia to jednak wrażenie uzasadnień budowanych post factum.

Polska w tej sprawie wytoczyła absolutnie najcięższe działa. Postawiła na szali swój autorytet, siłę sprawczą i moc swojej dyplomacji. Wszystko to, żeby usunąć Tuska ze stanowiska, które - jak przekonywali wielokrotnie sami politycy PiS, zresztą nie bez racji - jest w gruncie rzeczy bez większego znaczenia. A skoro tak, to nie jest zbyt istotne, kto je zajmuje.

Powstaje pytanie: skoro w sprawie w istocie drugorzędnej polski rząd uruchomił najpoważniejsze środki, to co zrobi, gdy przyjdzie do spraw naprawdę istotnych? Nie tych, które z jakichś tajemniczych, być może osobistych, powodów angażują kierownictwo partii rządzącej, ale ważnych naprawdę dla Polaków, bo uderzających w ich portfele? Co, gdy trzeba będzie blokować kolejne pomysły na politykę klimatyczną albo próby renacjonalizacji unijnego budżetu? Z jakiej amunicji będziemy strzelać wówczas, skoro marnujemy ją na byłego premiera w starciu i tak niemożliwym do wygrania?

I żeby było jasne: tych pytań nie kieruję do ministra Witolda Waszczykowskiego. To nie on podjął decyzję o rozpoczęciu absurdalnej wojny. Taką decyzję mogła dziś w Polsce podjąć tylko jedna osoba.

Zobacz także: Sławomir Jastrzębowski komentuje: kiedy nerwy puszczają, opadają maski