Jestem w stanie uwierzyć w przypadek. Uwierzyłbym na przykład, że ktoś przypadkiem dostał w głowę śrubką, która odpadła z przelatującego na wysokości 9 kilometrów transatlantyckiego liniowca. Albo że ktoś przypadkiem znalazł na ulicy kopertę z milionem złotych. Albo nawet, że wiceminister rozwoju Olga Semeniuk powiedziałaby przypadkiem coś rozsądnego – choć wiem, że to już naprawdę daleko posunięte założenie. Ale nie jestem w stanie uwierzyć, że dziełem przypadku jest, iż publikacja wyroku TK nastąpiła akurat w przeddzień ogłoszenia dalszego ciągu restrykcji (jaki by nie był, bo piszę ten komentarz jeszcze przed wystąpieniem premiera). Trybunał Konstytucyjny pod kierownictwem pani magister Przyłębskiej wykazuje się równie głęboką niezależnością od zapotrzebowań politycznych partii rządzącej co, na ten przykład, telewizja zwana dla niepoznaki publiczną.
Czy sprawa aborcji eugenicznej jest nieważna? Ależ skąd – szczególnie dla dzieci, które ten wyrok może uratować. Mam w tej kwestii jasną i niewzruszalną opinię. Natomiast widzę jasno, że w tej chwili najważniejszym, naczelnym i dominującym tematem powinno być, jak pokierować państwem w czasie epidemii. Aborcja eugeniczna to kwestia dotykająca rocznie około tysiąca kobiet w Polsce. Skutki lockdownu dotykają już teraz milionów Polaków, a gdy na dobre odczujemy te finansowe, dotkną już absolutnie wszystkich.
Brzydzi mnie, jak władza sięga po emocjonalny temat, żeby przykryć to, co dużo teraz ważniejsze. Ale z równą pogardą patrzę na tę część opozycji, która reaguje na to jak psy Pawłowa, posłusznie pędząc na demonstracje zgodnie z planem Naczelnika. Jedni warci drugich. Wszyscy za to zapłacimy. Zdrowiem, może i życiem, a już na pewno naszymi pieniędzmi.