Łukasz Warzecha

i

Autor: Super Express

Łukasz Warzecha: Test Aleksandry Dulkiewicz

2019-01-25 12:02

Spośród zdjęć ilustrujących czas po śmierci Pawła Adamowicza, szczególnie utkwiło mi w pamięci to, na którym wojewoda pomorski Dariusz Drelich, działacz lokalnych struktur PiS od lat, obejmuje Aleksandrę Dulkiewicz, zastępczynię zmarłego tragicznie prezydenta, przez długi czas związaną z Platformą Obywatelską.

Działo się to przy okazji wręczania pani Dulkiewicz nominacji na komisarza zarządzającego Gdańskiem do czasu wyboru nowego prezydenta. Ta jedna scena nie ilustruje przecież jakiegoś idealistycznie pojmowanego politycznego pojednania – pani Dulkiewicz i pan Drelich pozostają przedstawicielami przeciwnych obozów politycznych. Pokazuje co innego: że polityka może być prowadzona w elegancki, niekrwiożerczy sposób. Mniej więcej to samo pokazywał przypominany wielokrotnie w ciągu ostatnich kilkunastu dni krótki film z przypadkowego spotkania na ulicy Kacpra Płażyńskiego i Pawła Adamowicza podczas kampanii przed drugą turą wyborów samorządowych.

Lokalni politycy nieczęsto mają wpływ na politykę krajową (może z wyjątkiem prezydenta stolicy). Postawiłbym jednak tezę, że pani Dulkiewicz taki wpływ teraz będzie mieć. Nie dlatego, że jej pozycja tak wiele znaczy w PO, ale że może pokazać, że polityka pozostając twardą walką, może jednak być walką odbywającą się przy zachowaniu zasad. Przed wyborami na prezydenta Gdańska – choć dziwnymi, bo prawdopodobnie bez kontrkandydatów – obecna komisarz jest w stanie w tej sprawie wiele zrobić.

Jej dotychczasowe poczynania – od momentu, gdy nagle w wyniku tragedii znalazła się w centrum zdarzeń – dają nadzieję. Ani razu nie powiedziała niczego, co niepotrzebnie wzmagałoby emocje, choć nie ukrywała swojego krytycznego stosunku do obecnej władzy. Ale też byłoby hipokryzją, gdyby to robiła – jest przecież z przeciwnego obozu. Zawsze była rzeczowa. Nie zajmowała się szukaniem winnych za zbrodnie wśród polityków PiS. Mówiła o bardzo dobrej współpracy z kancelarią premiera.

Jeśli wygra, czy Gdańsk stanie się jakąś oazą politycznego szczęścia i spokoju, a wszystkie domniemane grzechy z czasów rządów Pawła Adamowicza pójdą w niepamięć? Oczywiście że nie. I nie o to chodzi. Rzecz w tym, czy oponent jest po prostu oponentem, czy może śmiertelnym wrogiem, którego trzeba zniszczyć, unicestwić i wdeptać w ziemię. Tylko tyle i aż tyle. Mam nadzieję, że Aleksandra Dulkiewicz opowie się za tym pierwszym wariantem.