Łukasz Warzecha

i

Autor: Andrzej Lange

Łukasz Warzecha: Dawać łatwo, zabierać trudno

2017-04-07 4:00

"Rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy, ma jedynie pieniądze obywateli" - słusznie stwierdziła kiedyś Margaret Thatcher. Niby wydaje się to oczywiste, a jednak trzeba o tej prostej prawdzie przypominać. Zwłaszcza przy takich okazjach, jak rocznica uruchomienia programu 500 plus.

"Jako mama trójki dzieci od PiS dostałam przez rok 12 tysięcy, od PO zero przez 8 lat" - napisała na Twitterze pewna pani. Myliła się zasadniczo: ani tych pieniędzy, ani niczego innego nie dostała "od PiS". Politycy PiS nie wyłożyli swoich prywatnych pieniędzy. Owszem - nie od, lecz dzięki PiS dostała 12 tysięcy ze wspólnej kasy. Z pieniędzy podatników. Bo nawet jeśli na budżet składają się różne dochody - w tym na przykład zysk NBP albo spółek Skarbu Państwa - to i tak nie są to pieniądze PiS (czy kogokolwiek, kto w danym momencie sprawuje władzę), ale publiczne.

I nie chodzi tu o to, żeby 500 plus nienawistnie krytykować albo - tym bardziej - naśmiewać się z tych, którzy z niego korzystają, jak to ostatnio zrobił choćby specjalista od zwracania zakupów w Walmarcie Jarosław Kuźniar. Dla wielu osób te 500 lub więcej złotych miesięcznie oznaczało naprawdę wyjście z ubóstwa. Jednak o paru sprawach trzeba przy tej okazji przypomnieć.

Po pierwsze - 500 plus to redystrybucja pieniędzy. Zaś na redystrybucji nie zbuduje się pomyślności i bogactwa narodu. Jeżeli ktoś twierdzi inaczej, to prezentuje klasyczny przykład krytykowanej niegdyś przez Stefana Kisielewskiego wiary w to, że od mieszania herbata może stać się słodsza. Nie stanie się.

Po drugie - długoterminowych skutków programu, gdy chodzi o napędzanie popytu i gospodarki, nie znamy i nie wiemy, jakie będą. Wiemy natomiast, że jego realizacja to dla państwa gigantyczny wysiłek finansowy.

Po trzecie - jeśli władza sądzi, że za pomocą 500 plus kupiła sobie dużą grupę wyborców, to może się boleśnie rozczarować. Ludzie do dobrego łatwo się przyzwyczajają i wkrótce traktują takie prezenty jako coś oczywistego, czego nikt nie odważy im się zabrać. I mają rację - 500 plus jest nie do ruszenia, obojętnie, kto by rządził. Nie trzeba PiS, żeby program trwał.

Dawać jest bowiem łatwo, ale zabierać - znacznie trudniej. Żeby odważyć się zabrać przywilej dużej grupie, potrzeba polityka na miarę cytowanej na początku lady Thatcher. A nikogo takiego w Polsce dzisiaj nie ma.

Zobacz: Władysław Kosiniak-Kamysz w WIĘC JAK: PO zjednoczy się z Nowoczesną