"Super Express": - Stał pan obok Kijowskiego na demonstracjach KOD, a podobno trzeba było Kijowskiemu za to płacić po kilkanaście tysięcy złotych. Płacił pan?
Władysław Kosiniak-Kamysz: - PSL nigdy nie płaciło za żadne przemówienia, tym bardziej za te. Tak, staliśmy razem i nie ma powodu do wstydu.
- Nie ma powodu do wstydu. A obok stoi Kijowski.
- Mateusz Kijowski musi wyjaśnić swoje sprawy i jest to w jego najlepiej pojętym interesie.
- Nie chcę pana w czymkolwiek nurzać, ale sytuacja jest taka: KOD działa jakoś dziwnie, jest Kijowski, o którym niewiele wiadomo. Potem okazuje się, że nie płaci alimentów i wychodzą inne kwiatki. Takie na przykład, że znikały pieniądze z puszek. Nie wiedzieliście?
- Stały tam też tysiące ludzi, z którymi rozmawialiśmy. Zawsze też mówiłem, że nie wpisujemy się ani w wizję totalnej opozycji, ani totalnej władzy. Idziemy własną drogą. Jeśli są wspólne mianowniki, to idziemy razem. Ostatni raz w maju ubiegłego roku, kiedy szliśmy za wspólną Europą i silną pozycją Polski w niej. Widać, że te wartości są dziś zagrożone. Hasło "polexitu" nadal jest aktualne i gdzieś w podświadomości PiS siedzi. Stawiając się w Brukseli czy Rzymie i to wcale nie w najważniejszych sprawach, Polska stawia się poza UE.
- Ale niedobrze, że Polska się stawia?
- W ważnych sprawach trzeba się stawiać.
- A Tusk to ważna sprawa czy nie?
- Trzeba mieć wizję nie tylko jednego kroku, ale także dwóch następnych. PiS tego wizjonerstwa zabrakło.
- A gdyby KOD zaprosił pana teraz na manifestację, poszedłby pan?
- Były takie zaproszenia, ale w ostatnim czasie w tych marszach nie uczestniczyłem.
- Czemu?
- Nie czułem takiej potrzeby.
- Nie czuje pan potrzeby protestowania przeciwko PiS?
- To dwie różne rzeczy. Jeśli coś złego się dzieje.
- A dzieje się?
- Tak. W wielu obszarach dzieje się wiele złych rzeczy: w rolnictwie, ochronie środowiska, edukacji, służbie zdrowia. Najgorsze, że niszczy się wspólnotę narodową. To jest zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski. Najtrudniejsze chwile w naszej historii przeżywaliśmy nie dlatego, że nasi wrogowie byli tak silnie, ale dlatego, że byliśmy wewnętrznie podzieleni.
- Ale za 500 plus chce pan pochwalić PiS. Proszę bardzo.
- Przeważnie opozycja nie jest od chwalenia, ale my to potrafimy robić. Jeśli jest kontynuacja naszej polityki rodzinnej, z której jesteśmy dumni - a 500 plus jest jej kontynuacją - to trzeba pochwalić. Zagłosowaliśmy za tym.
- Dobrze usłyszałem, że 500 plus to wasza kontynuacja?
- Tak.
- A pamiętam Donalda Tuska, z którym byliście w koalicji, a który mówił, że nie ma pieniędzy na takie rzeczy. Grzegorz Schetyna mówi teraz, że pieniędzy jest tyle, iż wystarczy też na pierwsze dziecko. No i pan, że to kontynuacja waszych działań. To ja już nie wiem, z kim wy byliście w koalicji.
- Mieliśmy 35 posłów. Wiele rzeczy udało się wywalczyć i dla gospodarki, i dla rynku pracy. Doprowadziliśmy do jednocyfrowego bezrobocia. Łatwiej było zbijać je w dół tym, którzy przyszli po nas.
- Mówił pan, że takie 500 plus jest możliwe?
- To jest zawsze odpowiedzialność rządzących, bo biorą odpowiedzialność za budżet. Ja trochę bym jednak zmodyfikował ten program. Przede wszystkim, wprowadziłbym górny pułap, bo najbogatsi wcale nie muszą brać 500 zł na dziecko. Są za to samotne matki, które zarabiają 1620 zł na rękę - pisaliście o tym w "Super Expressie" - i tych pieniędzy nie dostają. Druga sprawa to wprowadzenie zasady "złotówka za złotówkę", czyli przekraczasz próg o złotówkę, to dostajesz od państwa 499 zł. I docelowo 500 plus musi być też na pierwsze dziecko.
- Na każde pierwsze dziecko?
- Dziś zacząłbym od złotówki za złotówkę, a w kolejnych latach już na każde dziecko. Kolejna sprawa: 500 plus nie może być jedynym elementem polityki rodzinnej. My proponujemy "Godzinę dla rodziny", czyli krótszy o godzinę dzień pracy dla rodziców dzieci do 10. roku życia, którzy odwożą dzieciaki do przedszkoli czy szkół.
- A jako lekarzowi podoba się panu "sieć szpitali", którą wprowadza PiS?
- Obawiam się, że będzie z tego ogromne zamieszanie i niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia pacjentów.
- Bo?
- Według niektórych prognoz od 200 do 400 szpitali lub oddziałów szpitalnych może zostać zlikwidowanych bądź może stracić kontrakty z NFZ.
- Spotkał się już pan z oskarżeniem, że jest pan w tej sprawie lobbystą?
- De facto oskarżył o to wszystkich minister Radziwiłł na sali sejmowej, mówiąc, że kto jest przeciw, jest podejrzany. Trzeba spytać o to wicepremiera Gowina, który zgłosił w tej sprawie zdanie odrębne na rządzie.
- Gowin jest też zwolennikiem podatku liniowego.
- Był też za podniesieniem wieku emerytalnego. Bardzo cenię premiera Gowina. Z obecnego rządu najbardziej.
- Chociaż nie jest z PSL.
- Zawsze mieliśmy do siebie szacunek - on do PSL i my do niego.
- Chce pan powiedzieć, że Kaczyński nie ma szacunku do pana, a pan do niego?
- Nigdy nie miałem z nim takiej możliwości wymiany zdań, jak z premierem Gowinem. Z prezesem Kaczyńskim tak długo nie rozmawiałem, aby wyrobić sobie opinię.
- A co pan powie o ostatnich sondażach? One są różne dla PSL. Niektóre bardzo złośliwe! Dają wam mniej niż 5 proc.
- Akurat pod względem sondaży marzec był dla nas najlepszym miesiącem od czasów wyborów. Poparcie na poziomie przynajmniej 5 proc. i wzrasta.
- Boi się pan, że nie wejdziecie do Sejmu?
- Nie. Po pierwszych miesiącach po wyborach, po żółtej kartce otrzymanej od wyborców, ten czas już minął. Inna jest już ocena ośmiu lat rządów. Obraz Polski w ruinie, który był przedstawiany przez PiS, wcale nie był obrazem prawdziwym.
- Przypatrujecie się temu, co robi Nowoczesna i Petru, którzy dziś są poniżej 8 proc., a mieli 20?
- Różne rzeczy przeżywa się w polityce. Przeżywałem różnego rodzaju sondaże i nigdy nie rozpaczałem ani kiedy były bardzo złe, ani kiedy były bardzo dobre. Nie życzę nikomu, kto jest dziś w opozycji, złych doświadczeń. Muszą się pozbierać i poradzić z tym. Myślę zresztą w rodzinie liberalnej dojdzie do zjednoczenia i PO z Nowoczesną się połączą. Wydaje się, że nie ma tam miejsca na dwie partie i musi dojść do jakiegoś poukładania się między nimi.