Jak powiedziała zastępczyni premiera Elżbieta Bieńkowska z właściwym sobie wdziękiem - gdzie są bramki, muszą być i korki. A że w tym roku są wyjątkowo duże, to wina także tego, iż Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad postanowiła w należących do niej punktach poboru opłat wydzielić bramki tylko dla posiadaczy elektronicznego systemu viaAuto. Tych zaś jest w całym kraju - ho, ho, ho! - aż 12 tysięcy. Nic dziwnego, że tylko tylu, bo viaAuto działa raptem na 150 km państwowych autostrad. I nawet jeśli trafi się jakiś maniak, który sobie viaAuto kupił, to i tak będzie solidarnie stał w korku z innymi. Akurat nie na A1, bo tam jest prywatny koncesjonariusz i viaAuto tam nie działa.
Zobacz: Łukasz Warzecha: Tusk 1 sierpnia
Mógł więc pan premier zrobić kilka rzeczy. Mógł nakazać urzędasom z GDDKiA, żeby skończyli swoje absurdalne testy viaAuto i odblokowali bramki na A4 i A2. Mógł - skoro już bawi się w ręczne sterowanie krajem - spowodować, żeby służby autostradowe zaczęły robić coś, co w innych krajach robią od dawna: rozdawać stojącym w korkach wodę. Zamiast tego wolał sięgnąć szczodrą ręką do wspólnego worka po kasę, za którą kupi kiełbasę wyborczą.
Jednak te 20 mln gestu premiera to i tak pikuś. Bez większego echa przeszedł niedawny tekst w "Gazecie Wyborczej", która odkryła, że państwo od lat dopłaca gigantyczne sumy do prywatnych autostrad. Jak to możliwe? Koncesjonariusze A1 i A2 pobierają - choć właściwsze byłoby słowo "łupią" - pieniądze od kierowców, po czym przekazują je do budżetu. A dokładnie do Krajowego Funduszu Drogowego. Stamtąd zaś prywatne firmy dostają "opłaty za dostępność" zarządzanych przez nie dróg, w tym zawiera się ich zysk. Jak duże - oficjalnie nie wiadomo, bo to "tajemnica handlowa".
Ale da się to oszacować. Uwaga, proszę się trzymać, bo można spaść ze stołka. Otóż wpłaty prywatnych firm zarządzających autostradami do KFD w tym roku mają wynieść niecałe 100 mln zł. W zeszłym roku zaś płatności na rzecz spółek eksploatujących autostrady wyniosły - uwaga! - 1,33 mld zł! Jeśli liczby będą wyglądać w tym roku podobnie, oznacza to, że netto państwo dopłaca do prywatnych autostrad ok. 1 mld 200 mln zł rocznie. Widać więc, że te marne 20 baniek, którymi hojnie rozporządził pan premier, to przy tym jakieś drobniaki na waciki. Konkluzja? Al Capone naprawdę był cieniasem.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail