Leszek Miller: Obywatele zachowują "subtelny balans" między obiecankami premiera a własnym rozsądkiem

2014-01-15 3:00

Różnych polityków widziałem, ale przyznać muszę, że takiego mistrza zwrotów akcji i zaskakujących point, jak premier Tusk, to jeszcze nie. Któżby na przykład mógł przewidzieć, że Donald Tusk z niezłomnego obrońcy "umów śmieciowych" stanie się ich pogromcą? Zapewniał publicznie, że będzie ich bronił, bo w ten sposób broni rodaków przed rosnącym bezrobociem. "Dopóki jest dwucyfrowe o zmianach nie ma mowy"… Minęło trochę czasu, bezrobocie ciągle jest dwucyfrowe, a mimo to - czary-mary i premier zapowiada początek końca umów, które odzierają "pracę z godności". Ładnie powiedziane, szkoda, że dopiero w roku wyborczym. To przecież nie kto inny, jak rząd premiera Tuska doprowadził do tego, że prawie 27 proc. osób na rynku pracy w Polsce zatrudnionych jest na umowach czasowych. Pod względem zatrudniania ludzi w sposób "odzierający ich z godności" jesteśmy na czołowym miejscu w Unii Europejskiej. Najzabawniej próbował tę zaskakującą zmianę tłumaczyć minister pracy, pan Kosiniak-Kamysz. - Chodzi o to - mówił - żeby utrzymać subtelny balans między ochroną a elastycznością… Powiedzmy wprost: wszelkie socjalne posunięcia tego rządu, po siedmiu latach gwałcenia praw pracowniczych, przerzucania na obywateli kosztów leczenia, edukacji, bezpieczeństwa, nie są już wiarygodne. Za miłymi słowami stoją okrutne czyny.

Po siedmiu latach rządów premier zachowuje się tak, jakby dopiero co wygrał wybory, dokonał oceny stanu państwa i wstrząśnięty dowiedział się, że: ludzie umierają na raka, bo są kolejki i limity; dzieci noszą ciężkie tornistry; no i że w ogóle trzeba działać dla ludzi. Tylko jak tu mówić o "subtelnym balansie", gdy rząd łamie obietnicę za obietnicą. Ledwo obiecał, że nie przedłuży podwyższonej stawki VAT, a już ogłosił, że będzie ona obowiązywać przez kolejne trzy lata. Specjalnością rządu się działania doraźne. Robi to, co podpowiadają sondaże. Z tej przyczyny premier zaczynał jako zdeklarowany neoliberał i przekonany zwolennik wolnego rynku, do którego państwo się nie wtrąca, potem był socjaldemokratą, a teraz wyraźnie zerka w stronę socjalistów. To się nie może udać, ludzie są bardzo wyczuleni na fałsz i udawanie. Premier kastrował już pedofilów, walczył z dopalaczami, teraz będzie walczył z pijakami za kierownicą, z rakiem i ciężkimi tornistrami.

Zobacz: Leszek Miller: Jak wybierzesz, tak pożyjesz!

Gdy wszystko zawodzi, ucieka się do przekupstwa.

Przykład: SLD zaproponował dyskusję nad powrotem do 49 województw, bowiem rozwój przez metropolie powoduje, iż bogate regiony są jeszcze bogatsze, a biedne jeszcze biedniejsze. Opowiadamy się więc za rozwojem zrównoważonym, czyli za przywróceniem znaczenia byłym miastom wojewódzkim. Pomysł wzbudził życzliwą dyskusję, ale rząd natychmiast zwietrzył w nim zagrożenie własnej popularności. Nie minął miesiąc, a premier ogłosił, że byłe miasta wojewódzkie dostaną dodatkowe pieniądze z funduszy unijnych, bo lepsze pieniądze niż "fantasmagorie". Dostaną albo i nie, premier z obietnicami nie ma najmniejszego problemu.

Jak pokazuje najnowsze badanie, połowa mieszkańców miast liczących od 50 do 200 tys. mieszkańców, a więc tych, które w wyniku reformy rządu AWS-UW utraciły status miast wojewódzkich, chciałoby powrotu do poprzedniego znaczenia. Obywatele zachowują "subtelny balans" między obiecankami premiera a własnym rozsądkiem.