"Równe żołądki" stały się ludowym symbolem sprawiedliwości społecznej. Po latach nierówności społeczne narosły w Polsce do granic spotykanych ostatni raz chyba przed wojną. Na co dzień nie zdajemy sobie z tego sprawy, zresztą zewsząd słyszymy, że kryzys, którego nie było, już minął. Jeśli patrzy się w niebo, to rzeczywiście - widać najwyższe piętra wieżowca Libeskinda, gdzie są apartamenty w cenie 65 tys. zł za metr. Gdy jednak patrzy się w dół, to zobaczyć można ludzi żyjących za sześć złotych dziennie.
To nie piękne wieżowce wyznaczają średni poziom życia, tylko polityka społeczna. Zdaje się, że rząd wreszcie to dostrzegł, bo Tusk dzisiejszy bardzo się różni od Tuska wczorajszego. Poznawaliśmy go jako zdeklarowanego neoliberała. To nie przypadek, że za rządów PO-PSL nie powstał żaden poważny program rozwoju społeczno-gospodarczego, nie zetknęliśmy się z próbą reformy finansów publicznych. Wszystko miał regulować rynek, rząd postanowił zadbać wyłącznie o ciepłą wodę w kranie. Dopiero gdy gmach szczęśliwości zaczął się rysować, rząd dostrzegł ludzi biednych. Nadal nie ma im nic do powiedzenia, poza tym, że od czasu do czasu ich wysłucha.
Zobacz też: Leszek Miller do "Super Expressu": Pokazaliście prawdę o generale Jaruzelskim
W święta znalazłem w Internecie ciekawe wyliczenie. Otóż ktoś czytając przepis Biedronki na uszka do barszczu, policzył, ile one kosztowały w roku 2008, a ile z końcem roku 2013. Okazało się, że w roku 2008 uszka według przepisu Biedronki kosztowały 20 zł 57 gr, a pięć lat później - 39 zł 30 gr. Minimalne wynagrodzenie w roku 2008 wynosiło 1126 zł, w roku 2013 - 1600 zł. Oznacza to, że minimalne wynagrodzenie wzrosło o 30 proc., ale wzrost cen przykładowych zakupów w Biedronce wyniósł 91 proc.
To jest powód, że gdy rząd mówi: jest lepiej, ludzie odpowiadają: jak komu. A przecież poza uszkami jest jeszcze cała reszta. Wzrosły ceny usług komunalnych, różnego rodzaju opłaty, podrożały leki, rząd wydłużył wiek emerytalny, zlikwidował większość ulg podatkowych. Tylko dla zasobniejszych kieszeni rząd jest wyrozumiały. W roku 2012 zadłużenie przedsiębiorców wobec państwa wynosiło ponad 50 miliardów złotych. Ponieważ rośnie ono o 10 mld rocznie, można przyjąć, że na koniec 2013 roku wyniosło już 60 mld. Przedsiębiorcy nie płacą podatków - to 48 proc. ich długów w stosunku do budżetu, składek ZUS
- 37 proc., podatków i opłat lokalnych - 8,2 proc. oraz cła - 5,66 proc. Mimo to rząd ciepło przyjmuje argumenty, że kosztów pracy podnosić już się nie da, zaś na postulat zwiększenia płacy minimalnej reaguje nerwowo Dokąd to będzie trwało? Raz na cztery lata zależy to wyłącznie od obywateli - jak sobie wybiorą, tak sobie pożyją.