Leszek Miller: Strachy na Lachy?

2014-02-05 3:00

Im dłużej ten protest trwa, tym trudniej go komentować - no chyba że za komentowanie uznać powtarzanie oklepanych komunałów. Na początku wszystko było proste: władze Ukrainy w ostatniej chwili zerwały negocjacje w Unią Europejską i unicestwiły gotowe do podpisu porozumienie o stowarzyszeniu.

W proteście ludzie wyszli na Majdan. Sympatia Polski była po ich stronie. Niestety, dziś o powszechnej sympatii nie da się już mówić. W Polsce kształtuje się bowiem dwoisty obraz wydarzeń na Majdanie. Jeden malowany jest przez korespondentów polskich mediów elektronicznych i prawicowych polityków, drugi malowany jest w Internecie. One nie są tożsame. Chodzi przede wszystkim o ocenę obecności na Majdanie nacjonalistycznej partii Swoboda oraz, co dla nas ma szczególne znaczenie, flag banderowców wyzywająco powiewających nad tłumem.

Ekstremiści na Majdanie zaistnieli w świadomości publicznej, jako tzw. Prawy Sektor. Tam jest najradykalniej, stamtąd też padają słowa, obok których nie można przejść obojętnie. Przez wiele dni nikt - zwłaszcza młodym Polakom - nie mówił, że czerwono-czarna flaga to flaga UPA, organizacji, która niezwykle krwawo zapisała się w polskiej pamięci. Czerwono-czarnych barw nie widzieli przedstawiciele PiS i PO, dzielnie walczący ze sobą o palmę pierwszeństwa w zagrzewaniu Ukrainy do walki o wolność, także z pomnikiem Bandery w tle.

Zobacz: Leszek Miller dla Super Expressu: Antoni Palikot

Gdy poprzez portal Kresy do opinii publicznej przedostała się relacja o napaści młodzieżowych bojówek na polski autokar wracający z pasażerami do kraju, mówiono, że w rewolucyjnych czasach to się zdarza, ale to margines.

Gdy jednak na łamach "Rzeczpospolitej" ukazał się wywiad Andrieja Tarasenki, rzecznika "Prawego Sektora", stało się jasne, że przed polskimi władzami stają ważne pytania.

Cóż on mówił: - Sprawiedliwość nakazywałaby, aby ziemie, na których Ukraińcy żyli od tysięcy lat, wróciły do Ukrainy. Dodał, że ma na myśli Przemyśl i kilkanaście innych powiatów. (!) "Rzecznik" skorzystał z okazji, by wyjaśnić nam, że odpowiedzialność Bandery za ludobójstwo na Wołyniu "to brednie". I jeszcze jedno - w imieniu "Prawego Sektora" Tarasenko mówi, że ewentualne członkostwo Ukrainy w Unii Europejskiej byłoby sprzeczne "z ideą państwa narodowego". Ostrzegł, że jakby co, to w obronie swych ideałów "Prawy Sektor" gotów jest sięgnąć po najbardziej radykalne środki, tak jak robił to Bandera…

Do "Prawego Sektora" należą m.in. SNA (Patrioci Ukrainy), Tryzub, Biały Młot, UNA-UNSO, C14 (uznawani za neonazistowskie skrzydło partii Swoboda), a także grupy kiboli, głównie Dynama Kijów. To jest "armia Majdanu".

Co prawda minister Sikorski zapewnia, że wszelkim ekstremizmom, zwłaszcza antypolskim, mówimy nasze stanowcze "nie", ale jak na razie liderzy Majdanu chyba nie podzielają jego determinacji, bowiem żaden z nich - Jaceniuk, Kliczko, Tiahnybok - nigdy nie odcięli się ani od haseł antypolskich, ani od haseł antysemickich. Tych ostatnich jest zresztą wręcz zatrzęsienie.

Uważam, że coś z tym jednak trzeba zrobić. Pragniemy, żeby Ukraina znalazła się wśród wolnych narodów Europy, ale czy razem z "Prawym Sektorem"? Polska ma wystarczające wpływy w Unii Europejskiej, by na Ukrainę popłynął wyraźny sygnał, że nacjonalizm, tym bardziej w tak skrajnym wydaniu, w cywilizowanym świecie jest niedopuszczalny.