Leszek Miller

i

Autor: Andrzej Lange Leszek Miller

Leszek Miller: Rezolucja i co dalej?

2016-04-13 4:00

Parlament Europejski przyjmie dziś rezolucję w sprawie sytuacji w Polsce. Uczyni to w Strasburgu, a nie w Brukseli, bowiem dwanaście posiedzeń plenarnych w każdym roku odbywa się w tym francuskim mieście. Ciągłe wędrówki kosztują podatników 114 mln euro rocznie, 75 proc. czasu w podróży jest stracone i można by go przełożyć na ograniczenie personelu. Tak się jednak nie stanie, bo dla Francji siedziba europarlamentu w mieście, gdzie napisano "Marsyliankę", ma wymiar symbolu.

Przyjęcie rezolucji jest przesądzone. Projekt przygotowały największe frakcje, jedynie konserwatyści, do których należą europosłowie PiS, mają inny pogląd. "To nieszczęśliwy sygnał. UE doleje oliwy do ognia" - mówi nasz sąsiad z południa Evzen Tosenovsky. Polityczni koledzy Czecha wskazują też na zastanawiający pośpiech, z jakim PE dąży do uchwalenia rezolucji. - Przecież po pobycie Komisji Weneckiej w Polsce władze zobowiązały się do wdrożenia jej zaleceń. Nie lepiej zaczekać na sprawozdanie Warszawy z realizacji choć części ustaleń? - pytają.

Zwłoki nie będzie i w dzisiejszych komunikatach z obrad w Strasburgu przeczytamy, że europarlament "jest zaniepokojony, że faktyczny paraliż Trybunału Konstytucyjnego w Polsce zagraża demokracji, prawom człowieka i rządom prawa" oraz wzywa polski rząd do rychłego wdrożenia jego wyroków.

Rezolucja nie ma wprawdzie charakteru wiążącego, ale będzie silnym sygnałem do zagęszczania się atmosfery wokół Polski. Czy wezwania PE mogą zostać zrealizowane w takim zakresie, jak to jest oczekiwane? Bardzo w to wątpię, bo nikt ze stron konfliktu w Polsce nie może pierwszy rzucić kamieniem. Zwróciła na to uwagę Komisja Wenecka, pisząc, że zarówno poprzednia, jak i obecna większość w Sejmie podjęły niekonstytucyjne działania. Grzech pierworodny popełniono za rządów koalicji PO-PSL, a kolejne pojawiły się później. Krótko o dwóch z nich. Po pierwsze -Trybunał zdecydował się procedować bezpośrednio na podstawie konstytucji, pomijając art. 197, który stanowi, że "organizację TK oraz tryb postępowania przed Trybunałem określa ustawa". Konstytucja mówi wprawdzie, że jej przepisy stosuje się bezpośrednio, ale tylko wtedy, gdy ona sama nie stanowi inaczej. W tym przypadku stanowi właśnie inaczej. Po drugie - premier Szydło nie wydała dyspozycji ogłoszenia werdyktu TK, mimo że w konstytucji czytamy, iż orzeczenia Trybunału podlegają niezwłocznemu ogłoszeniu w organie urzędowym. Premier ma je wydrukować i tyle.

Te dwie sprawy mają liczne konsekwencje prowadzące do tworzenia się podzielonego porządku prawnego. Być może skutecznym wariantem naprawczym byłaby inicjatywa prezydiów Sejmu i Senatu, aby w porozumieniu z siłami politycznymi i środowiskami prawniczymi zainicjować zmiany w konstytucji dotyczące Trybunału i jego deklaracja, że zawiesza orzekanie do czasu wejścia w życie nowych przepisów.

Zobacz: Leszek Miller: Brzegi warte są mszy?