Leszek Miller był gościem programu Tłit, gdzie został poproszony o odniesienie się do sprawy syna Beaty Szydło, a konkretnie czy media powinny poruszać kwestie związane z dziećmi polityków, czy raczej zostawić je w spokoju.
Nie przegap: Miller wyprowadzony z równowagi! Czarzasty to dla niego… BŁAZEN
- W słowach Morawieckiego jest wiele hipokryzji. Jak goniono syna Donalda Tuska, to nikt z prawicy nie mówił takich słów – odpowiedział były premier.
Zaraz potem przytoczył sytuację z własnego życia. Leszek Miller wówczas był wściekły i nie przebierał w słowach. Pewien dziennikarz miał opublikować zdjęcie jego wnuczki, Moniki Miller, na szkolnym parapecie, podając przy tym pełną nazwę i adres placówki, do której uczęszczała. To było dla polityka zbyt wiele.
- Nie mam pieniędzy, żeby wynająć całodobową ochronę dla mojej wnuczki, a pan zachęca zboczeńców, podając adres. Jeśli wnuczce coś się stanie, to poderżnę panu gardło – opowiedział.
Przyznał jednak, że sam nie widzie powodów, by nie pisać w sposób informacyjny o bliskich polityków, choć przyznał, że ich dzieci nie mają w życiu łatwo.