Dziś premier Morawiecki odwiedza Węgry. Wybór Budapesztu na pierwszą wizytę nie jest zaskoczeniem. Viktor Orbán najmocniej wspiera Polskę w jej sporze z Brukselą i zapewne gość z Warszawy zechce to wsparcie jeszcze umocnić. Nie będzie miał trudnego zadania. Orbán powie "nie" ewentualnym sankcjom wobec Polski, dlatego że sam jest zagrożony. Wszyscy wiedzą, że procedura użycia słynnego artykułu 7 została wymyślona przeciwko Węgrom, jak również to, że Parlament Europejski przegłosował aż sześć krytycznych rezolucji wzywających ten kraj do przestrzegania zasad demokracji i praworządności. Sytuacja, w której na unijnej scenie pojawia się nowy "chory człowiek Europy" jest dla Orbána prezentem, o którym mógł tylko marzyć.
Ciekaw jestem, czy wizyta Morawieckiego spotka się z podobną kurtuazją jak przyjazd prezydenta Putina, który Orbán uznał za "zaszczyt". Stosunki z Rosją są zresztą polem największych różnic między Budapesztem a Warszawą i nic nie wskazuje na to, żeby miało być inaczej. Na wspólnej z Putinem konferencji prasowej Orbán opowiedział się za zniesieniem sankcji UE wobec Rosji, podkreślając, że sankcje są bezużyteczne w sensie ekonomicznym. Oświadczył też, że antyrosyjska polityka w ostatnich latach stała się niestety modna i właśnie w takich warunkach Węgry muszą bronić swoich kontaktów gospodarczych. Orbán podkreślił, że dzięki niestroniącej od ryzyka polityce uratowano w rosyjsko-węgierskich kontaktach wszystko, co możliwe. Węgry mają zatem dobry punkt wyjściowy, bo kiedy świat wreszcie wróci do logiki i ducha współpracy, węgierska gospodarka będzie startować z dobrej pozycji na rynkach rosyjskich.
Takie opinie dla szefa polskiego rządu, gdzie rusofobia jest oficjalną doktryną państwową, są szokujące, ale przecież nie muszą być przedmiotem prowadzonych rozmów. Obydwaj panowie skoncentrują się raczej na sprawach europejskich, gdzie Orbán ma bogate doświadczenie w kluczeniu i zwodzeniu Brukseli. Ale Morawiecki też ma czym się pochwalić. W ubiegłym roku Polska w relacjach z Unią była trzy razy pierwsza. Pierwsza narażona na skutki zastosowania art. 7, pierwsza, która przegrała kluczowe głosowanie w stosunku 27:1, pierwsza, która zlekceważyła Trybunał Sprawiedliwości. I tylko w jednej konkurencji nie zajęła czołowego miejsca. W wychodzeniu z Unii Europejskiej. Wielka Brytania była pierwsza.
Zobacz: Węgry. Zatrzymano nielegalnych imigrantów w ciężarówce na "polskich blachach"