Taki na przykład wojewoda łódzki postanowił ulicę Wandurskiego zmienić na Kazimierza Kowalskiego. I nie chodzi tu o znakomitego artystę, tylko o lidera łódzkich narodowców. Jego przedwojenni zwolennicy pisali o nim z dumą, że był symbolem polskiego antysemityzmu i wrogiem numer jeden wszelkiego żydostwa. Narodowiec Kowalski starał się przenosić na lokalny grunt faszystowskie idee i wzorce, co jak widać z uznaniem traktuje po latach pisowski wojewoda Zbigniew Rau. Pod wpływem wielu protestów pan Rau zmienił swoje zarządzenie i wycofał Kowalskiego z listy patronów miejskich ulic, ale za to zmienił nazwę placu Zwycięstwa. W dniu 8 maja 1945 r. łódzcy radni dla uczczenia zakończenia wojny z hitlerowskimi Niemcami przemianowali Wodny Rynek na plac Zwycięstwa. To rzecz jasna dyskwalifikuje tę decyzję, bo według rządowego urzędnika żadnego zwycięstwa nie było.
Podobnie myśli wojewoda wielkopolski, który wykreślił ulicę 23 lutego z planu miasta Poznania. W tym dniu w 1945 r. Armia Czerwona wyzwoliła gród nad Wartą, czego wojewoda Hoffmann nie przyjmuje do wiadomości. Na konferencji prasowej wyraził nadzieję, że z Wielkopolski całkowicie znikną bolszewickie relikty. - Chcemy w sposób ostateczny wyrzucić symbole komunizmu na śmietnik historii - wołał z emfazą, zapominając, że gdyby nie te relikty, nie miałby szans zostać poczęty. Urzędujący w Poznaniu namiestnik Rzeszy Arthur Greiser, Obergruppenführer SS i wysoki działacz NSDAP, miał bowiem zgodnie z wolą Führera jasny i prosty plan. Po zlikwidowaniu Żydów miała przyjść kolej na Polaków. Radziecka armia przeszkodziła jednak w tym wysiłku, a sam Greiser jako zbrodniarz wojenny został powieszony na stoku poznańskiej cytadeli.
Świąteczne życzenia zdrowia należą się też posłankom i posłom, którzy przyjęli ustawę dającą władzom administracyjnym możliwość pisania polskiej historii od nowa w jej zafałszowanej postaci. Tym, którzy poszli za głosem rozumu i głosowali przeciw, życzymy spokoju, radości i tylko miłych gości!
ZOBACZ TAKŻE: Miller: Premier w rządzie Beaty Szydło