Defilada była przecież elementem kampanii wyborczej PiS. Ważnym, bo PiS nie walczy o byle co, walczy, żeby po wyborach nadal być na wolności. Po ostatnim „pikniku żołnierskim” w Uniejowie wiemy już, że może w tej walce liczyć także na wojsko, a przynajmniej na część generałów i wyższych oficerów. Z politowaniem patrzę na żołnierzy, którym wyznaczono rolę Kół Gospodyń Wiejskich, stanowiących dekorację monologów Kaczyńskiego, z pogardą zaś na dowódców, którzy wydają im takie rozkazy. Mariaż wojska z PiS-em to zagrożenie dla bezpieczeństwa w Polsce.
Jeszcze niedawno wydawało się Kaczyńskiemu, że nie ma z kim przegrać. Tymczasem Tusk pokazał mu, że przegrana jest realna. Dlatego coraz agresywniej go atakuje, bo w ten sposób umacnia swój elektorat. Ten elektorat ubóstwia wyzwiska i jadoplucie, to się podoba. Do tego Kaczyński ma w garści cały aparat państwowy – wierzy, że może być bezkarny. Tym bardziej więc żałuję, że opozycja pozbyła się ważnego argumentu, który rozstrzygnąłby te wybory na korzyść demokratycznego i praworządnego państwa. Nie utworzyła jednej, wspólnej listy wyborczej. Powinniśmy więc my wziąć sprawy w swoje ręce, utworzyć swoją listę wyborców i gremialnie głosować na ugrupowanie, które jako jedyne ma realną szansę pokonać PiS. Wszystkie sondaże i kalkulacje wskazują, że jest to Koalicja Obywatelska. Mówię wprost: ja sam po raz pierwszy w życiu nie będę głosował na lewicę, tylko na polityka KO. Właśnie dlatego, żeby przyłączyć się do grupy, która powiększa szanse tej partii. Nie ma teraz nic ważniejszego.
Wiem, że tym stwierdzeniem już wywołałem u niektórych wściekłość, u innych zdumienie, ale powtarzam: nie będę głosował na lewicę tylko na KO. Nie raz w swojej karierze jako lider partyjny i jako premier udowodniłem, że Polska jest dla mnie najważniejsza - nie cofnę się i tym razem. Z tym większym przekonaniem, że obecne kierownictwo lewicy nie jest warte, żeby poświęcać dla niego rzeczy tak ważne jak pomyślność kraju. Niech kitłaszą się w swoim sosie.