Leszek Miller

i

Autor: Andrzej Lange Leszek Miller

Leszek Miller komentuje: Komuniści w Polsce

2016-06-22 4:00

Kilka miesięcy temu prezydent Duda poleciał do Chin w koszulce "Red is Bad", co wywołało lawinę komentarzy. Od 67 lat Państwo Środka jest bowiem "red" i rządzą nim prawdziwi "czerwoni" zespoleni w Komunistycznej Partii Chin. Nie znamy dalszych losów prezydenckiej koszulki, w każdym razie Andrzej Duda, przyjmując w Warszawie prezydenta Chin, wręczył mu futbolówkę z podpisami polskich reprezentantów, a nie rzeczoną koszulkę wyprodukowaną - jak twierdzi dumny producent "bez finansowania państwa i Unii Europejskiej".

Wizyta prezydenta Xi Jinpinga jest ważna i może owocować pozytywnymi skutkami. Polski deficyt w handlu z Chinami wynosi już ponad 20 miliardów dolarów, a wartość chińskich inwestycji w naszym kraju zaledwie 90 milionów dolarów. Podpisanie czterdziestu umów handlowych i porozumień dwustronnych może ten niekorzystny bilans zmienić i stać się przełomem w stosunkach gospodarczych obydwu państw.

Pozytywny klimat wizyty prezydenta ChRL może jednak być zmącony przez IPN. Tej instytucji nie umknął zapewne pomijany przez media fakt, że głowa państwa chińskiego jest jednocześnie szefem Komunistycznej Partii Chin, kroczącej pod czerwonym sztandarem z żółtym sierpem i młotem. A przecież Instytut energicznie zwalcza ideologię i symbole komunistyczne. Czy dla prokuratorów IPN może być obojętne ostentacyjne ściskanie się polskich władz z chińskimi komunistami, co może być fatalnym przykładem zwłaszcza dla dzieci i młodzieży? Czy czerwona flaga z sierpem i młotem nie jest aby w Polsce zakazana? Czy z punktu widzenia tej zasłużonej w walce z niesłusznymi pomnikami, nazwami ulic i cmentarzami placówki wzorem do naśladowania nie pozostaje premier Tusk, który zbojkotował ceremonię otwarcia igrzysk olimpijskich w Pekinie? A czy można pominąć ówczesną, jakże godną postawę części rodzimych dziennikarzy i polityków apelujących, aby nie kupować coca-coli i butów Adidasa, dopóki nie wycofają się ze sponsorowania olimpiady w Chinach?

Zobacz także: Maciej Wąsik w WIĘC JAK: W Warszawie to gang wyłudza nieruchomości

Pozostawiając te dylematy kierownictwu IPN, przenieśmy się tam, gdzie "red" nie rządzą. Jutro w Wielkiej Brytanii odbędzie się referendum, które zdecyduje o pozostaniu lub wyjściu mieszkańców tego kraju z Unii Europejskiej. Szanse są podzielone pół na pół, a zacięta walka będzie trwała do ostatniego gwizdka. Trzeba przyznać, że wyspiarze od dawna działają na nerwy. Wywalczyli sobie różne przywileje, jak rabat brytyjski czy protokół brytyjski. Nie przystąpili do strefy Schengen i są jednym z trzech państw dawnej piętnastki, które nie weszły do strefy euro. Premier Brown celowo spóźnił się na uroczystość podpisania traktatu lizbońskiego, aby nie znaleźć się na wspólnej fotografii. Takie przykłady można mnożyć, ale wyjście Londynu oznaczałoby koniec Unii, jaką dziś znamy i początek kłopotów, jakich jeszcze nie znamy. Lepiej zatem zostańcie z nami dumne córy i synowie Albionu!