Podczas obrad NATO strona rosyjska wypowiadała się agresywnie wobec Polski - twierdzi minister. Dorzuca przy tym, że obwód kaliningradzki jest zmilitaryzowany, ostatnio zmienił się gubernator na człowieka z bliskiego otoczenia prezydenta Rosji, mówi się o nim nawet, że to były ochroniarz Putina. Na pytanie, co musiałoby się stać, aby Polska przywróciła mały ruch na granicy z obwodem kaliningradzkim, minister Błaszczak dumnie odpowiada: "Musi się zmienić sytuacja w Rosji".
Wygląda na to, że głównym powodem utrzymania granicznej blokady jest zła zmiana na stanowisku gubernatora. Zamiast człowieka wskazanego przez Warszawę, jest człowiek wyznaczony przez Moskwę. Co gorsze, BOR-owiec samego Putina. Taki facet na pewno będzie nasyłał szpiegów przebranych za handlowców, a hordy "Nocnych Wilków" naszykowanych do zbezczeszczenia naszej ziemi znajdą tam bezpieczną przystań. Nie można na to pozwolić i dziwić tylko musi brak czujności ze strony władz i mieszkańców Warmii, Mazur oraz bałtyckiego Pomorza.
Zobacz także: Bezczelność roku? Gronkiewicz-Waltz chciała "podpiąć się" pod sukces Włodarczyk, gdy tymczasem...
Ku irytacji ministrów obecnego rządu, społeczeństwa tych regionów nie posiadają się z oburzenia na politykę, która pozbawia je pewnych zarobków. W ubiegłym roku Rosjanie wydali w woj. pomorskim i warmińsko-mazurskim 300 mln zł. Burmistrz Braniewa pani Monika Trzcińska informuje, że w jej rejonie liczbę rosyjskich podróżnych ocenia się na milion trzysta tysięcy rocznie. - Niech każdy zostawi złotówkę - powiada pani burmistrz. Wiadomo, że nie zostawi złotówki, tylko o wiele więcej. Pani burmistrz twierdzi też, że żadnego zagrożenia bezpieczeństwa nikt u niej nie odczuwa. Chyba że chodzi o bezpieczeństwo socjalne. Bezrobocie w tych okolicach znowu podskoczyło do 30 procent.
Czy handlowe i zdroworozsądkowe argumenty lokalnych społeczności przekonają władze w Warszawie? Marna na to szansa. Marcin Kulasek, radny sejmiku warmińsko-mazurskiego, trafnie zauważył, że sytuacja na granicy jest przejawem rusofobii partii rządzącej. Rusofobii, która stała się doktryną państwową, a wynikające stąd celebrowanie strachu przed Rosją stałym elementem polityki. W efekcie co chwila słyszymy, że Putin napadnie na Polskę, nie słyszymy tylko po co. W Polsce nie ma przecież żadnych bogactw naturalnych nieistniejących w Rosji. Nie ma też żadnej mniejszości rosyjskiej oczekującej pomocy. Rosja nie ma też żadnych pretensji terytorialnych wobec naszego kraju. Pretensje mają nacjonaliści ukraińscy, ale mały ruch graniczny z Ukrainą został właśnie odwieszony.