Leszek Miller: Hazard i Rywin

2010-11-04 11:45

Tylko 20 posłów wysłuchało w Sejmie sprawozdania komisji śledczej badającej ustawowe regulacje branży hazardowej. Przewodniczący komisji Mirosław Sekuła podsumował jej ustalenia stwierdzeniem, że nie było żadnej afery, a posłowie i ministrowie PO nie uczestniczyli w niedopuszczalnym lobbingu, choć ich zeznania były momentami mało wiarygodne.

Przewodniczący komisji Mirosław Sekuła podsumował jej ustalenia stwierdzeniem, że nie było żadnej afery, a posłowie i ministrowie PO nie uczestniczyli w niedopuszczalnym lobbingu, choć ich zeznania były momentami mało wiarygodne. Opozycyjni śledczy przedstawili zdania odrębne, ale nie miało to znaczenia. Nikt z garstki obecnych na sali nie zgłosił poprawek i nie żądał nad nimi głosowania.

Przeczytaj koniecznie: Leszek Miller: Kaczyński miał już okazję pokazać, co potrafi

Inaczej było we wrześniu 2004 r., kiedy przy wypełnionej sali posłowie PO, PiS i LPR wspomagani przez Samoobronę i 30 renegatów z SLD zapisanych do partii Borowskiego postanowiło zastosować filozoficzną maksymę "komisja komisją, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie". Rywinowska komisja śledcza ustaliła, że nie istniała grupa trzymająca władzę, a korupcyjna propozycja Rywina nie miała związku z pracami nad ustawą o radiofonii i telewizji. Ustalenia komisji eliminujące także inne rewelacje Ziobry i Rokity wywołały furię mediów i polityków. Histeryczna fala zniewalała co słabsze charaktery i ośmielała sejmowych chuliganów. W rezultacie grupa posłów postanowiła "poprawić" sprawozdanie śledczych. Szantażując bezwolnego i uległego marszałka Oleksego, łamiąc regulamin Sejmu i gwałcąc ekspertyzy wybitnych prawników, doprowadziła do głosowania nad sześcioma wersjami komisyjnej prawdy, w efekcie czego większością dwóch głosów wygrał raport Ziobry.

Zwykły gniot propagandowy, bez wartości prawnej i błędnie zwany raportem komisji śledczej stał się podstawą działań prokuratury i poręcznym narzędziem do walki z lewicą. Politycy i dziennikarze, którzy ochoczo zwolnili się od myślenia, wykreowali przy tej okazji gwiazdę PiS na sprawiedliwego szeryfa, a owoc jego pracy na obiektywne odzwierciedlenie rzeczywistości. Pierwszym potężnym ciosem w ten wizerunek był wyrok sądu uniewinniający Aleksandrę Jakubowską. Skład sędziowski dokonał surowej oceny dzieła Ziobry, jak i tych posłów, którzy ten bubel poparli. Sąd podkreślił, że podstawowym błędem prokuratury było bezkrytyczne przyjęcie raportu za podstawę oskarżenia i niedokonanie analizy prawnej postawionych tam zarzutów.

Sędziowie uznali też, że działania prokuratury wobec Jakubowskiej były "szukaniem paragrafu na człowieka", co nie może być gorszym zarzutem pod adresem oskarżyciela.

>>> Wszystkie felietony Leszka Millera

Drugim ciosem było umorzenie prokuratorskiego śledztwa opartego na pozostałych wnioskach Ziobry. Ostała się tylko uchwała czyniąca sprawozdanie Ziobry stanowiskiem Sejmu. Nie tylko zawiera ona kłamstwa obalone przez prokuraturę, ale jest całkowicie nielegalna. Mimo to niesłychany w historii polskiego parlamentaryzmu przykład legislacyjnego fałszu jest dalej podtrzymywany przy całkowitym braku szacunku dla tych obywateli, którzy zachowali resztki wiary w powagę i rzetelność Wysokiej Izby.