- „Super Express”:- Od kilku tygodni nie milkną głosy o braku dostępności leków w polskich aptekach. Część polityków opozycji odwiedzała nawet apteki celem ustalenia, czy rzeczywiście jest problem z asortymentem medycznym. Burza w szklance wody, czy rzeczywisty kłopot dla tysięcy Polaków?
- Marek Tomków: - Temat leków rzeczywiście od jakiegoś czasu przewija się w przestrzeni publicznej. Zacznijmy jednak od początku. Naczelna Rada Aptekarska zwróciła się do ministra z prośbą o podjęcie działań w sprawie braków leków.
- Usystematyzujmy. Rozumiem, że to na państwa wniosek resort zdrowia zainteresował się sprawą leków?
- W dużej mierze tak. Dostawaliśmy bardzo wiele sygnałów od pacjentów, oraz aptekarzy, którzy mówili, że nie są w stanie ściągnąć leków ratujących życie. Około 300 pozycji leków brakuje już od dawna. Kolejne 200 pojawiło się w ostatnim czasie.
- Co jest przyczyną braku dostępności medykamentów?
- Przyczyny, o które pani pyta było kilka.
- Jakie?
- Po pierwsze, mafia lekowa, której działanie polegało na tym, że wywożono leki ratujące życie poza Polskę. W tej chwili ów proceder został sklasyfikowany jako działalność przestępcza, ponieważ od kilku tygodni mamy ustawę, która za takie rzeczy zakłada nawet do 10-ciu lat pozbawienia wolności. To bardzo dobry ruch, który pokazuje, że nie ma akceptacji dla zabawy życiem Polaków. Drugą przyczyna braku leków są mocne limity stosowane przez firmy farmaceutyczne.
- Co ma pan na myśli?
- Polska ma bardzo niskie ceny leków w ogóle. Chodzi o to, że ten sam lek jest sprzedawany w całej Europie, ale w różnych cenach. W związku z czym firmy farmaceutyczne w pewien sposób dawkują nam ilość leków po to, aby zachować minimalny poziom bezpieczeństwa, przy jednoczesnym utrzymaniu konkretnej ilości na rynku. NRA, którą reprezentuje alarmowała, że w takich przypadkach dochodzi do naruszenia przepisów o ochronie konsumentów. Obecnie sprawą zajmuje się UOKiK i mamy już kilka postępowań. Mamy nadzieję, że aktywność UOKiK-u przyniesie korzyści. Pierwszy raz rzeczona instytucja zajęła się tematem na tak szeroką skalę. Liczymy na pozytywne rozwiązanie sprawy.
- Chaos lekowy nie rozpętał się nagle. Parę lat temu mieliśmy już do czynienia z podobną sytuacją.
- To prawda. Kryzys trwa od wielu lat. Raz jest lepiej, raz gorzej. Mówimy oczywiście o lekach oryginalnych, które nie posiadają zamienników. Cechą charakterystyczną wspomnianych jest to, że bierze je ograniczona liczba Polaków. Jednak w ostatnim czasie braki dotyczą także leków, które są powszechnie stosowane.
- Z kolei brak tych powszechnych ma związek z likwidacją chińskich fabryk, w których je produkowano.
- Owszem. Chińskie fabryki zostały pozamykane co stworzyło kolejne problemy. Jednak likwidacja fabryk to nie wszystko bowiem kilkunastu leków brakuje z uwagi na problemy firmy, która produkuje leki w Niemczech. Do tego wszystkiego dochodzi brexit, do które przygotowuje się Wielka Brytania. Plus jest taki, że jeśli brakuje leku, który można zamienić to istnieje opcja kupienia innego, który będzie odpowiadał składowi pierwotnie kupowanego przez pacjenta. Jednak wadą tychże medykamentów jest to, że są bardzo popularne. Wyobraźmy sobie, że mamy produkt, którego miesięczne zapotrzebowanie wynosi 650, czy 800 tys. opakowań I owo zapotrzebowanie przewyższa liczbę dostępnych na rynku dostaw.
- Część osób obarcza winą za obecny stan rzeczy ministra Łukasza Szumowskiego. Zasadnie?
- Nie. Nie można obarczać ministra winą za rzeczy, które są niezależne od Polski. Wpływ Ministra Zdrowia na chińskie fabryki czy brexit jest przecież praktycznie żaden.
- Przyjmijmy, że na pewne rzeczy resort zdrowia wpływu nie ma, ale są kwestie, które MZ może rozwiązać. Co obecnie dzieje się w sprawie leków, aby udrożnić dostawy?
- W tej chwili ważne są działania, które będą powodowały przesunięcie dostaw europejskich do kraju. Efektem dostawy będą zmniejszone, ale regularne. MZ powołał do życia zespół, który monitoruje poziom leków i ich dostępność, ale dane są bardzo wnikliwie weryfikowane. Mam poczucie, że problem nie jest bagatelizowany. To krok naprzód.
- Nie obawia się pan, że transza leków w pewnym momencie się skończy i znowu będziemy mieli do czynienia z „suszą lekową”?
- Pani redaktor, leki na pewno zaraz się skończą, bo rynek był przesuszony. Leki, które przyjechało do Polski ostatnio, nie rozwiążą problemów. Farmaceuci skupiają się na tym, aby proponować pacjentom zamienniki, które mają ten sam skład, substancję czynną i dawkę, więc pacjenci nie powinni się obawiać przyjmowania zamienników. Lepiej jest przyjąć zamiennik niż przerwać terapię.
- Do problemów, które dotyczą dostępności leków musimy dorzucić kolejny. Podobno małym aptekom ciężko zdobyć leki , które są chętniej dostarczane do dużych sieciówek niż tych mniejszych placówek. To prawda?
- Problem polega na tym, że jeśli w sytuacji braków leków nad dobrem pacjenta góruje dobro biznesowe mamy do czynienia z patologicznym zjawiskiem. Pacjent, zgodnie z Konstytucją RP ma prawo dostać lek, w każdym miejscu naszego kraju. Takie działanie w przypadku leków refundowanych jest zresztą prawnie zabronione.
- Jak ocenia pan infolinię, która powstała po to, aby informować pacjentów o tym, gdzie zakupią poszukiwany przez siebie lek?
- Infolinia nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem.
- Z jakiego powodu?
- Infolinia nie ma podglądu na wszystkie apteki. Na infolinii nie ma fachowców, którzy podpowiedzą pacjentom o zamienników. Pacjenci dzwoniąc pytą o wszystkie leki co nie jest skuteczne.
Rozmawiała Sandra Skibniewska