Szef NIK Krzysztof Kwiatkowski miał, zdaniem prokuratury, wpływać na wyniki konkursu na dyrektora Izby w Łodzi oraz wicedyrektora w Rzeszowie, podał wczoraj TVN24. Z NIK miały wypłynąć treści pytań konkursu na stanowisko w łódzkiej delegaturze. Z materiałów zebranych przez Centralne Biuro Antykorupcyjne wynika, że Kwiatkowski miał wpływać na wyniki konkursu. Prokuratura Generalna chce mu postawić cztery zarzuty dotyczące przekroczenia uprawnień. Dlatego wystąpiła o uchylenie prezesowi Najwyższej izby Kontroli immunitetu. Zaś szef klubu Polskiego Stronnictwa Ludowego, poseł Jan Bury ma usłyszeć trzy zarzuty. Bury miał jeszcze w czasach prezesury poprzednika Kwiatkowskiego, czyli Jacka Jezierskiego, zabiegać, by w konkursie na dyrektora delegatury NIK w Rzeszowie wygrał ówczesny wiceprezes. Konkurs przeprowadzono jednak zgodnie z przepisami. Ale już, gdy prezesem NIK został Kwiatkowski, Bury znów miał wpływać na to, by w delegaturze Izby w Rzeszowie znalazł się wskazany przez niego człowiek. Osoba ta, faktycznie zajęła stanowisko.
Późno w nocy szef NIK wydał specjalne oświadczenie. Jak przyznał przekazał nadzór nad wszystkimi kontrolami swoim zastępcom. - Pragnę szybkiego wyjaśnienia sprawy dotyczącej NIK, którą prowadzi katowicka prokuratura. Dlatego jeśli Prokurator Generalny skieruje stosowny wniosek do Marszałek Sejmu, wówczas sam wystąpię z prośbą o uchylenie mi immunitetu. Szanując Najwyższą Izbę Kontroli, kierując się nadrzędnym interesem dobra publicznego, przekazałem nadzór nad wszystkimi kontrolami moim zastępcom. Postanowiłem też wyłączyć się z wszelkiej aktywności zewnętrznej, w tym także z uczestniczenia w posiedzeniach komisji sejmowych oraz z prac w Kolegium NIK, po to aby wyjaśniana przez prokuraturę sprawa i towarzysząca jej dyskusja nie rzutowały na codzienną pracę Najwyższej Izby Kontroli- napisał w oświadczeniu Kwiatkowski. Dodał też, że chce szybkiego załatwienia i wyjaśnienia sprawy.