- Na podstawie zebranego obszernego materiału dowodowego, wyjaśnień współpodejrzanych, a także licznych zeznań świadków Krzysztofowi Kwiatkowskiemu przedstawiono cztery zarzuty popełnienia przestępstw urzędniczych - poinformował wczoraj prokurator Krzysztof Motyl z katowickiego wydziału Prokuratury Krajowej. Śledczy zarzucili Kwiatkowskiemu nadużycie władzy w związku z konkursami na stanowiska dyrektora delegatury NIK w Łodzi, wicedyrektora delegatury w Rzeszowie i wicedyrektora departamentu środowiska NIK, a także podżegania do przestępstwa nadużycia władzy w związku z konkursem na dyrektora delegatury w Rzeszowie. Według prokuratury przy wyborze dyrektora w Łodzi prezes Kwiatkowski bezprawnie unieważnił konkurs, w którym jego kandydat źle wypadł.
Przypomnijmy, że 21 października Sejm uchylił Kwiatkowskiemu immunitet. Chciał tego sam szef NIK. - Nie popełniłem przestępstwa i chcę, by sprawa została niezwłocznie została skierowana do sądu. Umożliwi mi to oczyszczenie się z nieprawdziwych zarzutów - mówił wtedy Kwiatkowski. I dodał, że w dalszym ciągu czuje się w obowiązku kierować pracami NIK.
Afera z ustawieniem konkursów w Izbie wybuchła w sierpniu ubiegłego roku. Oprócz Kwiatkowskiego zamieszany był w nią były poseł PSL Jan Bury (53 l.), który w tej sprawie usłyszał trzy zarzuty. - Ty sobie szykuj kandydata na wicedyrektora - miał mówić Kwiatkowski do Burego przed konkursem na wiceszefa delegatury NIK w Rzeszowie. Konkurs wygrał były asystent Burego, a polityk PSL SMS-ował do Kwiatkowskiego: "Panie prezesie, jak donoszą, zadanie wykonane". To właśnie nagrane rozmowy telefoniczne między Kwiatkowskim i Burym oraz rozmowy z kandydatami na kierownicze stanowiska NIK są kluczowymi dowodami w śledztwie.
Zobacz także: Drugi POGRZEB Lecha i Marii Kaczyńskich