- Zarzuty są nieprawdziwe. Możemy się zastanawiać, czy te rozmowy były stosowne, czy niestosowne. Dzisiaj oczywiście, że oceniam je krytycznie, ale nigdy nie złamałem prawa - przekonywał Kwiatkowski w RMF FM. - Rozmowa, która najczęściej jest przywoływana, jest wielokrotnie pocięta. Jest różnica między fragmentem "szykuj sobie kandydata" a "szykuj sobie kandydata, który wystartuje w konkursie" - zaznaczał. Przypomnijmy, że w piątek śledczy postawili szefowi NIK zarzuty nadużycia władzy w związku z konkursami na stanowiska dyrektora delegatury NIK w Łodzi, wicedyrektora delegatury w Rzeszowie i wicedyrektora departamentu środowiska NIK, a także podżegania do przestępstwa nadużycia władzy w związku z konkursem na dyrektora delegatury w Rzeszowie. Według prokuratury przy wyborze dyrektora w Łodzi prezes Kwiatkowski bezprawnie unieważnił konkurs, w którym jego kandydat źle wypadł. Afera z ustawieniem konkursów w Izbie wybuchła w sierpniu ubiegłego roku. Oprócz Kwiatkowskiego zamieszany był w nią były poseł PSL Jan Bury (53 l.), który w tej sprawie usłyszał trzy zarzuty. - Ty sobie szykuj kandydata na wicedyrektora - miał mówić Kwiatkowski do Burego przed konkursem na wiceszefa delegatury NIK w Rzeszowie. Co teraz będzie z Kwiatkowskim? Czekając na proces, nie zamierza rezygnować ze stanowiska. - Będę wykonywał swoje obowiązki! Niech cała prawda będzie pokazana przed sądem - skwitował Kwiatkowski, który zarabia 15 tys. zł. Jego kadencja kończy się w 2019 r.
Zobacz: Ministerstwo Sprawiedliwości stanowczo o REWELACJACH Gazeta.pl.: nieprawdziwe insynuacje