Za kilka dni będziemy obchodzić Dzień Żołnierzy Wyklętych. Niedawno Paweł Kukiz napisał, że wśród nich trafiali się "bandyci" i nie można ich gloryfikować, gdy dopuszczali się zbrodni na ludności cywilnej. Jako przykład posłużył się Janem Kurasiem "Ogniem". - Postaci takie jak 'Bury' czy 'Ogień', są - mówiąc bardzo delikatnie - kontrowersyjne. Bóg jest Miłością, a ten, który w imię Ojczyzny zionie nienawiścią tak, że morduje bezbronnych cywili (a szczególnie kobiety i dzieci), nie ma prawa odwoływać się do Honoru" - napisał i dodał, że trzeba się rozliczyć z przeszłością Wyklętych, skoro sami wymagamy tego Ukrainy w sprawie UPA.
Swoimi słowami rozpętał burzę w sieci! Okazało się, że do posła zgłosił się krewny "Ognia". Kukiz opisał rozmowy z nim i spotkanie na Facebooku: - Rozmawiam (telefonicznie) od dwóch dni z krewnym "Ognia" - Bartkiem Kurasiem. Dziś spotkam się z nim w Warszawie. Przysłał mi link do filmu, w którym świadkowie wypowiadają się na temat zamordowania przez dwóch podkomendnych "Ognia" kobiety, którą niesłusznie posądzono o współpracę z UB. Została przez nich powieszona. Niewinna. Nie wiedziałem jednak o tym, że za tę zbrodnię jej wykonawcy zostali skazani przez "Ognia" na śmierć.
Polityk bije się w piersi i tłumaczy, że zbyt pochopnie użył "Ognia" w swoim wpisie: - Jest mi z tego powodu prawdziwie przykro. Przede wszystkim ze względu na krzywdę, którą wyrządziłem Rodzinie majora Kurasia. Nie wiedziałem, że "Ogień" ukarał swoich podkomendnych. Kukiz przyznał, że całe zamieszanie jakie wynikło po jego wpisie pokazuje, że rozliczenia z przeszłością są potrzebne. - Musimy natychmiast - póki jeszcze żyją ostatni naoczni świadkowie tamtych czasów- jak najrzetelniej rozliczyć się z przeszłością. I jeśli będzie trzeba - musimy uderzyć się w pierś - zaapelował poseł.