- Słyszymy już z ust ministrów i polityków PiS, że zapewne w przyszłym roku, ale nie od jego początku, że może późną wiosną, może jesienią...
- Bardzo bym się zdziwił. Przecież w exposé premier Beaty Szydło wyraźnie usłyszałem, że jest to w ramach programu na pierwsze 100 dni. O ile umiem liczyć, to 100 dni miną w lutym, zatem do tego czasu powinniśmy się spodziewać realizacji tego projektu.
- Wygląda na to, że jednak to będzie 100 dni z hakiem. A ten hak drugie tyle.
- Dlaczego?
- Minister Rafalska w wypowiedzi dla PAP stwierdziła: "Projekt 500+ przejdzie normalną drogę legislacyjną dla projektu rządowego, zostanie poddany konsultacjom społecznym i uzgodnieniom. Chcemy to zrobić tak szybko, jak to jest możliwe, natomiast są też określone terminy i musimy pamiętać, że ciągle jesteśmy przed przyjęciem projektu budżetu na 2016 r. Myślę, że te prace mogą się zamknąć pod koniec pierwszego kwartału, na początku drugiego. Może 1 kwietnia. Taki będzie harmonogram, jeżeli wszystko będzie przebiegało bardzo szybko".
- Delikatnie mówiąc, jest to dla mnie mocno zaskakujące. Byłem i jestem krytykiem pomysłu 500 zł na dziecko, ale nie z tego powodu, że uważam wspieranie rodzin z dziećmi i wspieranie dzietności za bezcelowe. Po prostu uważam, że te pieniądze można by dokładnie w tym samym celu wydać znacznie lepiej i skuteczniej. Uważałem jednak, że PiS zrealizuje to najpóźniej od marca. Co więcej, nawiązując do słów ministra finansów Kowalczyka, spodziewać się można było realizacji od marca w dodatku z wyrównaniem kwoty od stycznia!
- To o to chodziło z zapowiedzią zwiększenia deficytu?
- Nie, to inny temat, kiedy Paweł Szałamacha mówił o zwiększaniu deficytu w kontekście znalezienia pieniędzy na wszystkie kluczowe obietnice PiS. Ale cóż, dla finansów publicznych zapowiedź minister Rafalskiej jest dobrą informacją, bo będzie to pół roku wydatków z budżetu mniej. Jednak wyborcy, i to nie tylko PiS, nie będą tym zachwyceni. Co prawda później, kiedy już 500 zł na dziecko otrzymają, może zapomną o tej zwłoce, ale na początku zadowoleni nie będą.
- PiS się nie wycofa?
- W żadnym wypadku. Zbyt często podkreślano, że to jest to, z czym idą do rządu. Dodatkowo zmieni to sytuację wszystkich przyszłych rządów, bo trudno sobie wyobrazić polityka, który obejmując władzę, ogłasza: odbieram wam 500 zł na każde dziecko. To będzie trwała zmiana i wszystkie kolejne rządy będą musiały to realizować.
- "Dobra zmiana"?
- Nie ulega wątpliwości, że plusem programu 500 zł na dziecko jest to, że znaczna część tych pieniędzy trafi na rynek i to podkręci nieco PKB. Jak wspomniałem, ja sam wydałbym te pieniądze raczej na budowę i działanie żłobków, przedszkoli, opiekę zdrowotną, umożliwienie kobietom bezpiecznego powrotu na rynek pracy po urodzeniu i wychowaniu dziecka. Są na to metody znane na świecie.
- Czy tych rzeczy rząd nie będzie chciał nieco zepchnąć na samorządy? Np. odblokowując samorządom możliwość kredytowania swoich inwestycji, którą przyblokował im minister Rostowski?
- Nie wiem, trudno powiedzieć. To jest trochę gdybanie, bo nie było na razie z niczyich ust takiej zapowiedzi. Samorządy będą miały i tak problem wtedy, gdy zostanie podniesiona kwota wolna od podatku. Jestem za tym, choć nie natychmiast, ale stopniowo. I zgadzam się też z wypowiedzią wicepremiera Morawieckiego, że osoby lepiej zarabiające powinny mieć niższą kwotę wolną. Do samorządów trafia jednak 38 proc. z podatku PIT. I należałoby się zastanowić, jak samorządom zrekompensować utratę części tej kwoty. Może podniesienie możliwości zadłużania się nie jest tu najlepszą drogą.
Zobacz także: Jarosław Sellin: Polański to nasz dobry ambasador