Wyobraź sobie polską kulturę, której głos jest tłumiony. Ale to już się dzieje - artyści są uciszani przez internetowe korporacje. Obrońmy 13 artykuł unijnej dyrektywy o prawach autorskich w internecie, inaczej naszym twórcom grozi cenzura. Odzyskajmy kontrolę nad polską kulturą: - takim apelem rozpoczyna się nagranie. Akcja ma na celu przypomnieć, że kiedy internetowi giganci, jak np. Facebook, YouTube lub Google News podają dalej treści tworzone przez artystów czy dziennikarzy, twórcy nie dostają za swoją pracę ani grosza, podczas gdy oni zarabiają miliony złotych i pozyskują informacje o użytkownikach.
Unijni urzędnicy postanowili jakiś czas temu głośno sprzeciwić się takiej polityce co gorąco poparli m.in. polscy artyści. Opublikowali oni w tej sprawie specjalny manifest, w którym napisano, że "polska kultura traci każdego dnia miliony złotych na rzecz wielkich, ponadnarodowych korporacji”. Podpisali się pod nim m.in. Marek Kościkiewicz, Piotr Rubik, Urszula Dudziak czy też Jan Pospieszalski. Ten ostatni w rozmowie z SE argumentował: - Postulaty są słuszne. Zarabiają na nas, a my jako artyści tracimy. Wtórował mu Kościkiewicz, mówiąc: - Autorem i twórcą może być każdy użytkownik, bo każdy ma prawo tworzyć w sieci. Internauci nie stracą, nie będzie karania za podawanie linków i działalność niekomercyjną w sieci. Chodzi o to, żeby dostrzegać rolę twórcy. Portal musi być zaangażowany w ochronę praw, a autorzy muszą być należycie wynagradzani za pracę.
Co, w zamyśle unijnych urzędników, ma się zmienić? Strony internetowe będą miały obowiązek sprawdzania treści, które publikują. Zaś platformy informacyjne, które pokazują nam nagłówki w sieci, będą płaciły autorom za wykorzystywanie treści.
13 artykuł unijnej dyrektywy wspiera również polska Izba Wydawców Prasy. W swoim liście do parlamentarzystów europejskich pisali oni m.in.: - Wynegocjowany tekst, który będzie wkrótce poddany pod głosowanie plenarne, jest – w naszej ocenie – zdecydowanie słabszy i nie daje już wspomnianych gwarancji. Daje jednak nadal szansę na wprowadzenie bardziej sprawiedliwych zasad obrotu treściami na rynku cyfrowym i z tego powodu dyrektywa, w obecnym brzmieniu, powinna bezwzględnie zostać uchwalona jeszcze za tej kadencji PE. Zaprzepaszczenie tej szansy bowiem oznaczać będzie wzmocnienie gigantów technologicznych, ze szkodą dla kultury Polski, a także całej Unii Europejskiej i wszystkich jej państw członkowskich. W szczególności ucierpieliby wszyscy twórcy, artyści, dziennikarze, producenci oraz wydawcy – słowem cały tzw. „przemysł kreatywny”, a także wszyscy internauci, którzy – ze względu na coraz gorszą sytuację ekonomiczną twórców – zostaliby pozbawieni szerokiej oferty różnorodnych treści.
W liście odniesiono się również szeroko do, rzekomo kontrowersyjnego, artykułu 13 owej dyrektywy. Jak czytamy: - Chcąc wyjaśnić wszelkie nieporozumienia, również te dotyczące art. 13, pragniemy zauważyć, że przepis ten nie prowadzi ani do cenzury internetu, ani do cenzury dostawców usług udostępniania treści online. Chodzi jedynie o to, by platformy – a właściwie bardzo ograniczona ich grupa – zawierały umowy licencyjne z autorami i producentami treści. Umowy te mają dodatkowo chronić użytkowników i dawać im gwarancję, że za ich działania nie będą ponosić odpowiedzialności. Przepis – w wynegocjowanej wersji – daje pewność prawną, także w sytuacjach, kiedy z przyczyn faktycznych bądź leżących po stronie posiadacza praw, umowy nie zostaną zawarte. Wówczas wystarczy, by operatorzy platform wykazali stosowanie od dawna przyjętych i stosowanych rozwiązań dotyczących zapobiegania naruszeniom praw autorskich, by zwolnić się od odpowiedzialności. Ponadto art. 13 zapewnia daleko idącą ochronę aktywności użytkownika, m.in. poprzez wprowadzenie obligatoryjnego wyjątku dot. cytowania, krytyki, recenzji, karykatury, parodii i pastiszu dla treści generowanych przez użytkowników. Tym samym w całej UE internauta będzie mógł bez obaw o naruszanie praw autorskich tworzyć memy, gify itp. Kompromisowy projekt przewiduje także wdrożenie szybkiego mechanizmu odwoławczego – w przypadku zablokowania treści przez platformę, użytkownik będzie miał prawo do skorzystania ze skutecznego i sprawnego mechanizmu odwoławczego. Wreszcie zauważyć należy, iż wszelkie zastosowane środki w ramach wywiązania się przez platformę z obowiązków nałożonych przez art. 13, mają być wypracowane w ramach dialogu pomiędzy zainteresowanymi stronami (użytkowników), przy czym środki te nie mogą prowadzić do generalnego monitorowania treści. Pragniemy także zauważyć, iż wprowadzenie jakichkolwiek zmian do wynegocjowanego tekstu (np. w zakresie art. 13) spowoduje w konsekwencji konieczność powrotu do trójstronnych negocjacji przez nowy skład Parlamentu Europejskiego, czyli do storpedowania prawie trzyletnich prac PE nad projektem dyrektywy.