Jak donoszą media, Krzysztof Tchórzewski ma niebawem zostać wiceministrem aktywów państwowych, który ma odpowiadać za „sprawy związane z węglem”. Właśnie o węglu „Super Express” rozmawiał z Tchórzewskim. – Ja nie przypuszczam, że tutaj duże kłopoty są. W niedzielę byłem w rodzinnej wiosce. Praktycznie jest przekonanie, że każdy gospodarz, jak jest solidny, to już się zaopatrzył i praktycznie nie widać problemów – opowiada Tchórzewski, który ma wkrótce objąć stanowisko w Ministerstwie Aktywów Państwowych.
– Nie spotkałem osoby, której albo pozostało sporo węgla z ubiegłego roku albo kupiła, jak tylko na wiosnę zaczął drożeć. Był po 950 zł, potem skoczył na 1050 zł, zaczęły chodzić już plotki, że będzie po 1300 zł, ludzie się rzucili i w swoim zakresie zaczęli się wtedy jeszcze zaopatrywać. Marzec to był takim miesiącem, gdzie dużo ludzi kupiło – dodał poseł PiS. Co z tymi „niesolidnymi”? – Reszta uzupełnia, robiąc przycinki, przeczyszczenia, obcinając gałęzie w swoich lasach, bo rolnicy jednak posiadają swoje lasy. W tej części wschodniej Polski, z której pochodzę, ja nie widzę jakiegoś wielkiego strachu, że ludzie nie będą mieli czym zimą się ogrzewać – podsumował.
Zobacz koniecznie: Kolejki po chrust z lasu? Czy Polakom zabraknie drewna na opał? [GALERIA]
Krzysztof Tchórzewski o węglu. Komentarze
– To bajki dla uspokojenia ludzi. Wstępne szacunki mówią, że niedobór wyniesie 3–4 mln t, a tylko jedno na trzy gospodarstwa będzie dobrze ocieplone, bo problem z brakiem węgla najbardziej uderzy właśnie w odbiorców indywidualnych – komentuje „SE” Bogusław Ziętek (58 l.), ekspert górnictwa z Wolnego Związku Zawodowego Sierpień '80.
– To wierutne kłamstwa pana ministra – komentuje były minister rolnictwa Marek Sawicki (64 l.) z PSL. – Oczywiście, że na wsi ludzie się boją niedostatku węgla, a nie każdy, kto nie kupił węgla wiosną nie jest dobrym gospodarzem. To wręcz obraźliwe, bo pierwszy węgiel na wsi zawsze kupuje się po pierwszych żniwach późnym latem. A ten węgiel, który nawet jeśli będzie, to przypłynie do nas tysiące kilometrów i przez to będzie kosztował 4500 zł. Oczywiście, jeśli dotrze do indywidualnych odbiorców, bo na razie nie ma infrastruktury przeładunkowo-kolejowej, by te tony surowca ze statków przyjąć – dodaje ludowiec.
Sprawdź to: Przemysław Czarnek o drożyźnie: Jeść mniej, kupować taniej