Krzysztof Szczerski: Jak wejść do grupy "A" w Europie

2011-10-07 4:00

Mamy w Unii podobny problem, jaki przez lata miała polska reprezentacja w hokeju na lodzie. Była za mocna na grupę "B", ale za słaba na grupę "A"

- Co w polityce europejskiej jest kluczowe dla przeciętnego Polaka?

- Możemy swobodnie podróżować, studiować za granicą, prowadzić wolny handel. Z drugiej strony integracja powinna być wielką siłą wyzwalającą energię ludzi, a coraz częściej jest przeciwnie: musimy wszystko realizować tak, jak nam pani Bruksela każe. Coraz częściej przeciętny Polak dostaje sygnał, że coś musi albo czegoś nie może, "bo jesteśmy w Unii". Nie może na przykład włączyć 100-watowej żarówki. Polacy sobie z tym zresztą poradzą. Niedługo "mrówki" nie będą z Ukrainy przemycać papierosów, tylko żarówki. Ludzka potrzeba zawsze obejdzie absurdalne przepisy.

- Ale takie przepisy bardzo psują wizerunek integracji europejskiej. Dlaczego zabrania się nam używania 100-watowych żarówek?

- To wynik lobbingu jednej firmy, która chciała zdobyć europejski rynek. Podobnie stanie się z pakietem energetyczno-klimatycznym. Zamiast w Polsce wydobywać węgiel i wytwarzać energię, zainwestujemy w budowę elektrowni węglowej na Białorusi lub na Ukrainie i stamtąd będziemy kupować energię. A i tak wiadomo, że w bilansie światowym CO2 to nie ma większego znaczenia, bo głównymi emitentami są Chiny i Stany Zjednoczone.

- Jaką politykę powinna Polska prowadzić wobec Zachodu?

- Politykę na Zachodzie można porównać do gry w kasynie. Żeby usiąść przy stoliku, trzeba mieć żetony. Wtedy pozostali dostrzegą w nas poważnego gracza. Jeśli zaś zasiadamy do gry z pustymi dłońmi, to choćbyśmy byli najbardziej sympatyczni, owszem - pozwolą nam zasiąść do stolika, ale nie będą z nami grać na poważnie. Żeby więc przystąpić do gry na Zachodzie, trzeba w pierwszej kolejności określić nasze interesy w Polsce i odbudować polską własność.

- Ale z czym możemy zasiąść do gry, skoro kieszenie prawie puste? Nawet banki sprzedane…

- Rzeczywiście od początku lat 90. wyprzedawaliśmy naszą własność, także w prywatyzacjach, które nie dały Polsce realnego zysku. Dlatego w pewnych grach, jak przy stoliku sektora bankowego, nie możemy już uczestniczyć. Podobnie jest w branży stoczniowej. Została w Polsce zlikwidowana. Zresztą pozbyliśmy się wielu innych branż. Jechałem ostatnio pociągiem z Warszawy do Krakowa. Ta trasa jest stale remontowana, pociągi jeżdżą wolno. Przyglądałem się sprzętowi, który stoi przy torach. Nie zauważyłem ani jednej polskiej maszyny.

- Dominują niemieckie i japońskie.

- No właśnie. Czy nikt już w Polsce nie potrafi wyprodukować koparki? Albo maszyny, która układa tłuczeń na torach? Albo więc będziemy mieli swoje żetony i zaczniemy wygrywać przetargi na remonty dróg w naszym i w innych krajach, albo będzie tak - jak dotychczas - że pieniądze strukturalne z Unii Europejskiej będą przez Polskę tylko przepływały, a nie zostawały w naszych kieszeniach. Pieniądze wracają więc do tych, którzy mają żetony: swoje firmy, sprzęt, technologie. Owszem, zostają w Polsce drogi, ale pieniądze już nie.

- Jakie dziś mamy żetony poza "wódką, kiełbasą i góralskimi kierpcami"?

- To przedsiębiorczość, zaradność i inteligencja Polaków, którzy odnajdują się w każdej sytuacji. Z badań wynika, że Polacy są wciąż optymistami. W otwartej, przejrzystej konkurencji często wygrywamy. Nie jako państwo polskie, ale indywidualnie podbijamy także zachodnią Europę, znajdujemy nisze na rynkach, co pokazuje, jak ogromny jest w nas potencjał. Niestety, nie jest on zagospodarowany w strategicznych kierunkach rozwoju w Polsce. Nie rozumiem, dlaczego szczytem cywilizacyjnego postępu w Polsce mają być stadiony, które są na świecie standardem. Mamy informatyków, którzy wygrywają światowe konkursy. Dlaczego nie mamy mieć centrum najnowocześniejszych technologii informatycznych albo centrum badań kosmicznych?

- A dlaczego Polacy często bardziej utożsamiają się z europejskością, a nie z polskością?

- Z powodu głębokiego kompleksu. Prosty przykład: w Londynie na premierze książki związanej z Polską na koktajlu Polacy rozmawiali ze sobą po angielsku. Udawali, że nie są Polakami, choć przedstawiciele niemal każdego narodu w podobnej sytuacji mówią w ojczystym języku.

- To cecha wrodzona Polaków?

- Nabyta. Przez wiele lat po 1989 roku w Polsce tłumiono dumę narodową. Tu Europejczyk jest przymiotnikiem wyższego rzędu niż Polak. Jeszcze kilka lat temu, aby wyróżnić powstające na rynku sklepy, nazywano je euroshopami i euromarketami, jakby to oznaczało lepszą jakość. Teraz to się zmienia. W szyldach podkreśla się polskie marki. Ale jest też inne ciekawe zjawisko. Pracownicy polskich przedstawicielstw przy UE przy pierwszej nadarzającej się okazji chętnie przechodzą do pracy w strukturach europejskich na drugą stronę, realizując interesy Unii, a nie Polski. Wystarczy zapytać, co się stało z polskimi ambasadorami przy Unii Europejskiej po 1990 roku.

- Jak wobec tego wzmocnić rolę Polski w Unii?

- Musimy dbać, aby obowiązywały w niej procedury gwarantujące równość państw członkowskich, bo jakakolwiek hierarchizacja nam nie służy. Jesteśmy bowiem najsłabsi i najbiedniejsi wśród sześciu największych państw Unii. Mamy w Unii podobny problem, jaki przez lata miała polska reprezentacja w hokeju na lodzie. Była za mocna na grupę "B", ale za słaba na grupę "A", gdzie przegrywała wszystkie mecze, spadała i znowu wracała. Jesteśmy na dorobku.

- Co zrobić, aby na stałe utrzymać się w grupie "A"?

- Powinniśmy twardo pilnować równości i solidarności w Europie. Bo w brutalnej grze, jak w hokeju, w której przegrany odpada, to nam może przypaść ta rola. Musimy też blokować wszystkie procesy, które spowolnią rozwój naszej gospodarki - jak np. pakiet energetyczno-klimatyczny - który jest dla Polski zabójczy. Należy budować sojusze regionalne. Nie chodzi o to, aby domagać się miana lidera regionu, ale żeby tworzyć różne sieci współpracy. Choćby w basenie Morza Bałtyckiego. Rozważałbym różne formy integrowania się z krajami bałtyckimi, ze Skandynawią. Oczywiście także z Grupą Wyszehradzką i poszczególnymi krajami w Europie Zachodniej.

- Jak Hiszpania?

- Hiszpanie są równie skuteczni w lobbowaniu na rzecz swoich ludzi, skoro byli w stanie wypromować na szefa NATO Javiera Solanę, który niedługo wcześniej był pacyfistą i przeciwnikiem NATO. Do personalnej gry także potrzebne są żetony. Polska musi być obecna przy wszystkich ważnych stolikach. Nie można polityki zagranicznej prowadzić, opierając się na jednym strategicznym partnerze, jakim w ocenie rządu Tuska są Niemcy.

Prof. Krzysztof Szczerski

Politolog, były wiceszef MSZ

Artykuł pochodzi z nowego tygodnika opinii: "to ROBIĆ!"

Tygodnik to ROBIĆ! ukazuje się w każdy wtorek jako bezpłatny dodatek do Super Expressu.