"Super Express": - Wczoraj prezydent Saakaszwili przyznał, że jego partia przegrała wybory parlamentarne z ugrupowaniem biznesmena Bidziny Iwaniszwilego. To koniec ery prezydenta Gruzji?
Krzysztof Strachota: - Jest jeszcze za wcześnie, żeby ogłaszać koniec jego epoki. Co prawda partia rządząca przegrała wybory, ale będzie miała liczną reprezentację w parlamencie. Po drugie, zmiany w konstytucji, które mają osłabić rolę prezydenta i wzmocnić tym samym premiera, wejdą w życie dopiero po przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Do tej pory nadal będzie obowiązywał system prezydencki, w którym to Saakaszwili odgrywa dominującą rolę.
- Czyli spokoju w życiu politycznym Gruzji nie należy się spodziewać?
- To oczywiście zapowiada bardzo duże konflikty między nowym rządem a ośrodkiem prezydenckim. Łatwo sobie wyobrazić wiele obszarów, które mogą zaogniać sytuację. Niewykluczone będą próby odsunięcia Saakaszwilego. Pamiętajmy jednak, że realna władza nadal będzie w jego rękach.
- Jego pozycja jednak znacznie osłabła po wyborach.
- Zdecydowanie osłabnie. Niemniej to on dalej ma w ręku istotne instrumenty władzy, m.in. poważny wpływ na prace parlamentu, na skład rządu, na politykę bezpieczeństwa i zagraniczną.
- Zwycięstwo Iwaniszwilego może wpłynąć na zmianę w polityce gruzińskiej?
- Zapowiada ono duży zwrot w polityce wewnętrznej. Zgodnie z jego obietnicami można się spodziewać, że będzie zwalczał dotychczasową ekipę rządzącą. Zarzucał jej liczne przestępstwa, które mają zostać rozliczone po wyborach, więc można oczekiwać czystek w aparacie państwowym.
- A jeśli chodzi o politykę zagraniczną? Możemy się spodziewać zwrotu ku Rosji?
- Na poziomie deklaracji Iwaniszwili nie zapowiadał radykalnych zwrotów w orientacji gruzińskiej polityki zagranicznej. Wiadomo jednak, że będzie mu łatwiej rozwijać stosunki z Rosją, na co Moskwa z wielką ochotą przystanie i będzie stwarzać pole do takiej współpracy. Poza tym wszelkie prognozy dotyczące polityki Iwaniszwilego są w tej chwili przedwczesne, ponieważ jego program był bardzo niekonkretny. On sam do tej pory nie występował w życiu politycznym, a jego ugrupowanie to zbiór partii o bardzo różnych programach, biografiach liderów i napięciach między nimi.
- Iwaniszwili jest uważany za przedstawiciela rosyjskich interesów. To prawda czy to tylko czarny PR jego przeciwników?
- Na pewno związki z Rosją ma bardzo głębokie i bardzo niepokojące. Przypomnijmy, że swojej fortuny dorobił się na początku lat 90. w czasach wielkiej prywatyzacji w Rosji. Wiemy, że miały w niej udział osoby nieprzypadkowe. Nie wiemy jednak nic na temat jego politycznych związków z Rosją. Nikt mu niczego do tej pory nie udowodnił.
Krzysztof Strachota
Kierownik Zespołu Turcji, Kaukazu i Azji Centralnej OSW