Pierwsze pytanie dotyczyło opinii Krzysztofa Bosaka na temat ostatniego Marszu Niepodległości. - Czy jest pan zadowolony z przebiegu ostatniego Marszu Niepodległości? - pytała Kamila Biedrzycka. - Tam, gdzie byłem, było bardzo fajnie - krótko kwitował Bosak. Prowadząca dopytywała jednak, co znaczy "bardzo fajnie". - Dobra atmosfera, spokój, brak utrudnień. Myślę, że jeśli ktoś chciał brać udział w wielkiej patriotycznej manifestacji, to był zadowolony. Wiem, że co roku wiele osób przyjeżdża, także z zagranicy i to jest to, na co liczą, czyli wielka manifestacja patriotyczna - mówił Bosak.
Biedrzycka zapytała jednak o to, czy poseł Konfederacji utożsamia się ze skrajnymi treściami, jakie pojawiają się na Marszu Niepodległości. - To nie jest kwestia mojego problemu, bo ja nie jestem organizatorem od kilku lat. To jest kwestia formuły. Jeśli się robi wielką imprezę, na której może być prawie każdy tak naprawdę, to każdy może przyjść ze swoim przesłaniem. Prawo stawia pewne ograniczenia, tak więc propagowanie faszyzmu jest zakazane. Natomiast mam na myśli, że Marsz Niepodległości jest takim jednodniowym hyde parkiem, gdzie przyjeżdżają ludzie z Polski i spoza Polski, by pokazać się ze swoim przesłaniem. I to też wielu przyciąga, ta atmosfera autentyczności - tłumaczył Krzysztof Bosak.
Prowadząca pytała o otwarty konflikt między organizatorami Marszu Niepodległości. Jeszcze przed 11 listopada bowiem Robert Winnicki (37 l.) zapowiadał, że tegoroczna edycja marszu to ostatnia organizowana z Robertem Bąkiewiczem (46 l.). Co ich podzieliło? - Tam już od dobrych kilku lat nie ma zaufania. Robert Bąkiewicz realizuje własną strategię. On wywodzi się ze środowiska Obozu Narodowo-Radykalnego, z którego wyszedł, zerwał z nim więzy. Przestał współpracować ze środowiskiem Młodzieży Wszechpolskiej czy Ruchu Narodowego. Organizuje zupełnie własną strategię polityczną i organizacyjną, nie ma do niego zaufania. Ja też niestety nie mam do niego zaufania. Gra na siebie i oczywiście w jakimś dialogu z rządem jest - komentował poseł Konfederacji.
Gdy temat zszedł na pomoc Ukrainie, Krzysztof Bosak przyznał, że nakłady na pomoc są zbyt duże, bo już liczone w procentach PKB. Prowadząca zapytała więc polityka o to, czy gdyby Polacy znaleźli się w sytuacji, w jakiej są teraz Ukraińcy i gdybyśmy trafili do obcego kraju, który świadczyłby nam pomoc, to czy Krzysztof Bosak zaakceptowałby odmowę pomocy Polakom ze względu na zbyt duże nakłady finansowe na nią. - No naturalnie. Nie wyobrażam sobie, nie zdarzył się chyba przypadek, by jakiś naród pomagał innemu ze szkodą dla siebie - mówił polityk. - Ale skąd wiemy, że to jest ze szkodą dla nas? - dopytywała prowadząca. - To nie są przypuszczenia, to są fakty. Jeżeli mamy sygnały od studentów, że w akademikach mieszkają sami obcokrajowcy, to to dzieje się ze szkodą dla Polaków. Wczoraj uczestniczyłem w dyskusji na ten temat i faktycznie w akademikach przyjmowane są zasady niekorzystne dla Polaków. Na poziomie finansowania szkolnictwa wyższego mamy zasady niekorzystne dla Polaków. Ministerstwo daje większe pieniądze na studiowanie w Polsce cudzoziemca niż Polaka. Jeśli chodzi o miejsca w przedszkolach czy żłobkach, to rząd stworzył przepisy niekorzystne dla Polaków. Pozwolono bowiem na utworzenie dodatkowych miejsc, ale z przeznaczeniem tylko dla cudzoziemców. Polacy, którzy nie załapali się, nie mogli już w tym drugim naborze startować. W całej Polsce rząd stworzył takie przepisy - mówił Krzysztof Bosak.
Kamila Biedrzycka zauważyła, że idzie zima i możliwe jest, że nagle nastąpi zwiększenie się fali migracyjnej z Ukrainy do Polski. Pytała się członka Konfederacji o to, czy ten pomagałby tym ludziom, skoro jest za ograniczeniem pomocy wobec migrantów z Ukrainy. - Ja od samego początku mówiłem, że naszym humanitarnym obowiązkiem jest pomoc uchodźcom w podstawowym zakresie, czyli doraźna pomoc medyczna, ciepłe miejsce do spania, miejsce do mycia się i posiłek. To jest humanitarne minimum. Natomiast pomiędzy humanitarnym minimum, a zrównaniem z Polskimi obywatelami i wdrożeniem w system świadczeń społecznych, jest wielka różnica. Rząd nie zrobił humanitarnego minimum, tylko humanitarne minimum plus cały pakiet świadczeń społecznych i ten drugi aspekt Konfederacja kontestuje. Rząd konkuruje pod względem przywilejów socjalnych z innymi państwami Unii Europejskiej, by przyciągać uchodźców z Ukrainy. Powinniśmy robić coś innego, powinniśmy jak największą grupę uchodźców przepuścić do innych państw, by podzielić się kosztami - wskazywał Krzysztof Bosak.