Uchodźcz, migranci

i

Autor: AP Uchodźcz, migranci

Kryzys migracyjny to wiatr w żagle PiS? Politolog ocenia, kto zyska a kto na nim straci

2021-08-20 6:31

Kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej bez wątpienia będzie miał - przynajmniej krótkotrwały - wpływ na polską politykę. Kto na nim może zyskać a kto stracić? Czy PiS, który na kwestii uchodźczej zbudował w wyborach w 2015 r. spory kapitał polityczny, może to powtórzyć w 2021 r., kiedy Polska jest obok Litwy pierwszą linią kryzysu? Sytuację analizuje dla "Super Expressu" prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Jak kryzys migracyjny będzie wpływał na poparcie dla partii politycznych? "PiS potrzebuje czegoś, co wzmocniłoby możliwości utrzymania tych, którzy nie bez wahań zagłosowali kiedyś na tę partię, czegoś wykraczającego poza zbiór haseł oddziaływujących tylko na najwierniejszy elektorat. Kwestia uchodźcza to coś, na czym PiS z całą pewnością nie straci" - przekonuje prof. Rafał Chwedoruk. Jego zdaniem stracić mogą natomiast pozostałe partie w parlamencie. Dlaczego? Odpowiedź w rozmowie z prof. Chwedorukiem.

„Super Express”: - W związku z kryzysem migracyjnym na polskiej granicy, który funduje nam Alaksandr Łukaszenka, do polskiej polityki wraca temat uchodźców. PiS już uruchomił protokół „islamistów nie przyjmujemy”. Czy to może pomóc PiS złapać oddech?

Rafał Chwedoruk: - Cóż, polska polityka funkcjonuje w dość wytartych koleinach i bardzo trudno ją zmienić. Wiele kolejnych inicjatyw, wielkie zapowiedzi czy powroty znanych polityków – jeśli odgrywają jakąkolwiek rolę, to betonowania sceny politycznej. W tym sensie PiS potrzebuje czegoś, co wzmocniłoby możliwości utrzymania tych, którzy nie bez wahań zagłosowali kiedyś na tę partię, czegoś wykraczającego poza zbiór haseł oddziaływujących tylko na najwierniejszy elektorat. Kwestia uchodźcza to coś, na czym PiS z całą pewnością nie straci.

- Ale czy zyska? Dziś będzie rozliczany nie tylko ze swojego stosunku do uchodźców, ale też skuteczności rozwiązania kryzysu na granicy. W 2015 r. bezpośrednio z kryzys mierzyć się nie musiał. Utrudni mu to rozgrywania tej sprawy?

- To, co dzieje się na granicy polsko-białoruskiej jest rzeczywiście testem na funkcjonowanie instytucji publicznych, ale nic nie wskazuje na to, że obecny kryzys miał przybrać charakter masowy jak w 2015 r., więc wcale nie będzie to test wymagający nadludzkich sił od rządu. A czy PiS może zyskać kogoś nowego dzięki karcie antyuchodźczej? Wydaje się, że z wielu względów nie. Pewien poziom poparcia jest po prostu dla PiS nie do przeskoczenia.

- A może coś na tym stracić?

- Sytuacja polityczna w Europie przede wszystkim jest dziś diametralnie różna od tego, co obserwowaliśmy w 2015 r. Chęci otwierania się na uchodźców nie ma, a wielu, nawet liberalnych polityków w UE dystansuje się od polityki otwartych drzwi. Świadczą o tym choćby słowa, które padły na gruncie niemieckim, że nie może dojść do powtórki z 2015 r. To pokazuje, że nawet w Niemczech wydarzenia polityczne, które towarzyszyły ówczesnemu kryzysowi, zmieniły obraz sytuacji. Co to oznacza? Że dużo mniejsza będzie presja na PiS ze strony innych państw UE i mniejszy nacisk ze strony międzynarodowej opinii publicznej, by prowadzić inną polityką. Natomiast, jeśli ktoś może na tym kryzysie stracić, to partie opozycyjne.

- Dlaczego?

- Elektoraty pozostałych partii w różny procencie są w kwestii uchodźczej niejednolite. Obrzeża elektoratów PO, PSL czy nawet Lewicy mogą mieć problem uchodźcami. Pewną analogią jest tu to, co dzieje się w elektoracie PiS ws. Ukrainy. Sama partia pozytywnie odnosi się do tego kraju, ale wielu wyborców PiS ma problem z Ukrainą.

Rozmawiał Tomasz Walczak